czwartek, 27 listopada 2014

Zostań Świętym Mikołajem!

Darłowskie Centrum Wolontariatu już po raz szósty organizuje Laponię Świętego Mikołaja, zachęcając wszystkich chętnych do współpracy przy jej organizacji.
Impreza odbędzie się 21 grudnia w godzinach 13-16 na placu przed darłowskim Ratuszem. Szereg atrakcji w połączeniu z kiermaszem bożonarodzeniowym to świetna okazja do rodzinnej zabawy w towarzystwie samego Mikołaja. Dochód ze sprzedaży w całości przeznaczony zostanie na stypendia dla dzieci i młodzieży z niezamożnych środowisk.


poniedziałek, 24 listopada 2014

Darłówko - najstarsze kąpielisko nad polskim Bałtykiem

Zalety Bałtyku zaczęły interesować turystów pod koniec XVIII wieku. W 1798 roku powstało pierwszy morski kurort w Bad Doberan (Niemcy), a w Polsce najstarszym kąpieliskiem jest Darłówko.
Pomimo tego, że za datę powstania uznaje się rok 1814 to właśnie dzisiaj mija 201 rocznica ukazania się pierwszej wzmianki o Darłówku. 24 lipca 1812 roku w jednej z berlińskich gazet ukazało się ogłoszenie zapraszające do kurortu Darłówko.
Zamieszczone zostało na zlecenie lekarza Georga Friedricha Buettnera - właściciela pierwszego obiektu kąpieliskowego, gdzie można było zażywać kąpieli zimnych i gorących oraz zabiegów poprawiających zdrowie.
Obiekt znajdował się przy plaży, w miejscu dzisiejszego hotelu Apollo. Ciekawostką jest fakt, że doktor Buettner na budowę obiektu otrzymał dofinansowanie od króla pruskiego. Mimo trwającej właśnie wojny napoleońskiej król uznał, że budowa kąpieliska jest sprawą na tyle ważną, że postanowił dołożyć do przedsięwzięcia swoje pieniądze.
Okrągłą rocznicę powstania kąpieliska Darłówko będziemy obchodzić jednak oficjalnie - w 2014 roku.

Informacja darlowo.pl na podstawie tekstu "Zapomniany doktor z Darłowa" Marcina Barnowskiego.

Marina w Darłówku

Marina została oddana do użytku w maju ubiegłego roku. Powstała w miejscu portu rybackiego. Gdzie podziali się rybacy? Tymczasowo cumują przy innym nabrzeżu. Wkrótce będą mieli nowoczesny basen w porcie do swego użytku. Inwestycja w toku. 
Darłowski port jest spółką należącą do samorządu. To on przystąpił do unijnego programu, w ramach którego w 40 procentach UE dofinansowała powstanie mariny. Urządzono więc 67 stanowisk dla łodzi o długości od sześciu do 15 metrów. Żeglarze mogą skorzystać nie tylko z możliwości zacumowania, ale również z prądu, słodkiej wody, prysznica, pralni i bezprzewodowego Internetu. Płacą przy tym przystępną stawkę 50 złotych dziennie – jako ryczałt. Waldemar Śmigielski, dyrektor portu w Darłowie, tłumaczy: – Taka forma rozliczenia jest wygodna. Żeglarze chwalą ją sobie, bo nie muszą rozliczać się za poszczególne tak zwane media osobno, jak jest często w innych marinach.
A żeglarzy przybywa. O ile – według informacji zaczerpniętych od dyrektora Śmigielskiego – wcześniej w sezonie do Darłówka zawijało od 150 do 200 żaglówek, to w poprzednim, pierwszym gdy działała marina, było to 550 jachtów! W tym roku można się ich spodziewać jeszcze więcej, bo wieść, że na wybrzeżu Bałtyku pojawiło się nowe miejsce przyjazne wodniakom dopiero się rozchodzi. Niemal połowa gości pochodziła z Niemiec, 170 z Polski, a reszta to Skandynawowie. Żeglarze to bardzo solidarne i zwarte środowisko; pozytywna rekomendacja ma w nim ogromne znaczenie. A marinę darłowską z pewnością będą sobie polecać. 
Szansę przystąpienia do wspomnianego wcześniej programu o nazwie Zachodniopomorski Szlak Żeglarski miały wszystkie nadmorskie samorządy naszego województwa. Niektóre, jak na przykład Mielno, uznały że nie są w stanie udźwignąć kosztów. Tym samym szlak składa się w tej chwili z marin w: Świnoujściu, Dziwnowie, Kamieniu Pomorskim, Mrzeżynie, Dźwirzynie, Kołobrzegu i Darłowie. Żałować można, że zabrakło podobnej inicjatywy u wschodnich sąsiadów, czyli w województwie pomorskim. Płynąc z Darłowa żeglarze mają do dyspozycji przystosowaną do ich potrzeb marinę dopiero w Łebie. Mogą, oczywiście, zatrzymać się w Ustce, ale nie w miejscu specjalnie przygotowanym, ale po prostu gdzieś w porcie. 
W Darłowie w nieodległym terminie powstanie druga marina – od strony otwartego morza. Zaplanowana jest jako element kompleksu apartamentowego Marina Royale, którego budowę belgijscy inwestorzy mają rozpocząć zaraz po wakacjach. Czy nie będzie to konkurencja dla przystani samorządowej? Waldemar Śmigielski komentuje: – Nie odbieramy tego w kategoriach konkurencji. Możemy się tylko cieszyć, że do Darłówka będzie zawijać więcej jednostek. Zresztą warunki w tamtej marinie będą trudniejsze, bo w końcu jest to awanport, gdzie jest duże stałe falowanie, co dla małych łodzi jest niewygodą, a żeglarzom odbiera komfort wypoczynku. 
Darłówko, czyli nadmorska dzielnica Darłowa, mocno się zmieniło i zmieniać będzie się dalej, bo samorząd ma plan inwestycyjny rozpisany na okres całej obecnej unijnej tzw. perspektywy finansowej, czyli do 2020 roku. Jest ona punktem odniesienia dla lokalnych działań, bo Darłowo należy do tych gmin, które po mistrzowsku i z ogromnym pożytkiem potrafią korzystać z finansowego zewnętrznego wsparcia. Umie także współpracować z administracją specjalną, zwłaszcza Urzędem Morskim w Słupsku, dzięki czemu na przykład od niedawna udostępniony został półtorakilometrowy bulwar wzdłuż rzeki Wieprzy, który rozpoczyna się w porcie. Miasto ze swej strony dołożyło urządzenia „siłowni pod gołym niebem”. Powstało atrakcyjne miejsce rekreacji, gdzie jedni będą mogli pospacerować, a inni pobiegać albo poćwiczyć na świeżym powietrzu. – Nie da się wszystkiego zrobić od razu – tłumaczy dyrektor Śmigielski. – Wiemy, czego chcemy i małymi krokami nasz plan realizujemy. 
Zakłada on m.in. budowę wspomnianego basenu portowego dla rybaków, który będzie miał powierzchnię dwóch hektarów i zostanie wyposażony – podobnie jak to jest w marinie – w pływające pomosty. Mimo ograniczenia liczby kutrów, do jakiego doszło po wstąpieniu Polski do UE, Darłowo pozostaje macierzystym portem dla 37 jednostek połowowych. W basenie będzie miejsce również dla 27 jednostek świadczących usługi w zakresie wędkarstwa morskiego. Ich liczba pokazuje, że obsługa zjeżdżających z całego kraju – i nie tylko – amatorów samodzielnego łowienia dorszy czy łososi staje się ważną częścią biznesu turystycznego. 
Rozwojowi turystyki sprzyja również konsekwentna współpraca samorządu z Kołobrzeską Żeglugą Pasażerską. Jej efektem jest uruchamiane w każde wakacje bezpośrednie połączenie promowe z duńską wyspą Bornholm. W planach jest połączenie stałe, toteż – znowu wspierając się funduszami unijnymi – Darłowo zaczęło budowę terminalu odpraw pasażerskich. Odbywa się to w ramach programu Interface Plus mającego na celu pobudzanie ruchu turystycznego między Polską, Danią i Niemcami. Pieniądze z niego przeznaczone są dla miast posiadających stałe połączenie pasażerskie. 
Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa, kwituje: – Morze to nasze naturalne bogactwo. Z drugiej strony oczekiwania turystów i wczasowiczów rosną. Dlatego staramy się szukać sposobów, żeby dać im jak największą satysfakcję i poczucie dosytu. Chcemy, żeby nacieszyli się morzem i do nas wracali. A kiedy mówimy „morze”, mamy na myśli nie tylko plażę, ale również klimat portowego miasta. 
W granicach gminy miejskiej Darłowo znajduje się prawie 6 km plaż z kąpieliskami morskimi, które w latach 2012-2013 częściowo objęte zostały pracami inwestycyjnymi polegającymi na budowie umocnień brzegu morskiego. Ochrona brzegu morskiego na wschód od portu Darłowo jest największą tego typu inwestycją w powojennej historii Polski. Efektem docelowym całej inwestycji ma być zwiększenie długości linii brzegowej, zahamowanie erozji wybrzeża oraz poszerzenie plaży o minimum 15 metrów.
Imprezy żeglarskie
26–28 czerwca – Bałtycka Inauguracja Festiwalu Żagli ISSA – Port w Darłowie
2–4 lipca – BAKISTA CUP – Regaty po Zachodniopomorskim Szlaku Żeglarskim (etap Darłowo)
21–24 sierpnia – Międzynarodowe Morskie Mistrzostwa Polski w KWR i ORC International (regaty)

Imprezy wędkarskie
15–18 maja – XXXII Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Morskim z Dryfujących Łodzi na Przynęty Sztuczne
1 czerwca – Wędkarski Dzień Dziecka – Darłowo (Wyspa Łososiowa)
5–8 czerwca – Grand Prix w Wędkarstwie Morskim o Puchar Burmistrza Darłowa 
12–15 czerwca – Wędkarski StrongMan. 
23-24 sierpnia – Ogólnopolskie Zawody Surfcastingowe Darłowska Plaża 2014

Magazyn Prestiż nr 5

Z Darłowa na Bornholm

W tym roku Kołobrzeska Żegluga Pasażerska, z którą w sprawie uruchomienia linii promowej porozumiały się władze samorządowe Darłowa, zaplanowała na czas wakacji rejsy na Bornholm w środy: 9, 16, 23, 30 lipca oraz 6, 13, 20, 27 sierpnia. Dorośli popłyną w obie strony (gdy wracają tego samego dnia) za 190 zł, dzieci w wieku 4-12 lat za 170 zł (małe, do 4 lat popłyną bezpłatnie). Jest też możliwe wykupienie biletu rodzinnego (dwoje dorosłych i dzieci od 4 do 12 lat) – wtedy bilet kosztuje 170 zł od osoby.
Katamaran Jantar zabiera również rowery (dodatkowa opłata 50 zł). To o tyle ważne, ze Wyspa jest rajem dla rowerzystów. W każdy jej zakątek można dotrzeć na dwóch kółkach. A ponieważ nietrudno o tani nocleg, jest to najlepszy sposób zwiedzania Bornholmu. Choć to niewielki obszar lądu, jest na nim wszystko, czego można sobie życzyć, by wypocząć. Klimat dużo łagodniejszy niż na naszym wybrzeżu Bałtyku (niczym śródziemnomorski), czyste powietrze, góry, szerokie plaże o niezwykle drobniutkim białym piasku. Do tego liczne atrakcje turystyczne i niezwykle sympatyczni ludzi. 
Darłowo dąży do ustanowienia stałego połączenia z Bornholmem. Samorząd przystąpił do budowy nowoczesnego terminalu odpraw pasażerskich, który zacznie działać od przyszłego roku. To jeden z elementów wieloletniego programu inwestycji mających podkreślać morski charakter kurortu. O innym – darłowskiej marinie – piszemy wewnątrz numeru. 
Magazyn Prestiż nr 5

Szkoła morza - Darłowo

Niedawny Dzień Otwarty pokazał po raz kolejny, że Zespół Szkół Morskich w Darłowie – mimo ogólnego głębokiego niżu demograficznego – na brak chętnych do nauki nie narzeka i narzekał nie będzie. Pierwszego dnia wiosny przyjechali z rodzicami gimnazjaliści z różnych miejscowości pomorskich, ale również z odleglejszych stron. Mogli z bliska przyjrzeć się szkole, która choć kameralna (obecnie uczy się w niej ok. 340 osób) ma dużo do zaoferowania.
Wbrew stereotypowi, w ZSM kształcą się nie tylko chłopcy. Męskie są klasy technikum o profilu mechanicznym. Pozostałe (nawigacja, logistyka, hotelarstwo) to już pełne równouprawnienie i różne proporcje płci w klasach – zależnie od specjalności. 
Kiedy pytamy pierwszoklasistów – przyszłych nawigatorów i mechaników, co spowodowało, że wybrali właśnie darłowskie technikum morskie, bez wahania odpowiadają: perspektywy. Rzeczywiście, niewiele jest dzisiaj zawodów, w których nie ma bezrobocia. A absolwenci ZSM bez trudu znajdują pracę zaraz po ukończeniu szkoły (jeśli nie idą na studia), lub po studiach. Ba, będąc pełnoletnimi, pracować mogą już w trakcie nauki. Chętnie przyjmowani są statki na płatne praktyki. Łączą – za specjalną zgodą dyrekcji – przyjemne z pożytecznym, bo pływając od czerwca do września zarabiają na swoje potrzeby, ucząc się jednocześnie zawodu w realnych warunkach. 
Darłowianie są przyzwyczajeni do widoku młodzieży w granatowych, marynarskich mundurach. Dla przyjezdnych to atrakcja. – Dawniej było to jeszcze bardziej spektakularne – mówi Bogdan Balcerzak, wicedyrektor szkoły. – Rano młodzież wychodziła z internatu i szła na lekcje ulicami miasta w zwartym szyku. Obecnie musztra dotyczy tylko nowych uczniów i to przez zaledwie kilka pierwszych tygodni. Potem już każdy wie, jak powinien się zachowywać, jak dbać o mundur. Trzeba przyznać, że widok naszych uczniów w mundurach robi wrażenie. Przekonujemy się o tym także podczas wyjazdów zagranicznych. Kiedy byliśmy na przykład w Anglii, nasza grupa robiła furorę, wszyscy się za nami oglądali, zaczepiali.
ZSM w Darłowie był kiedyś szkołą resortową, podlegającą Ministerstwu Transportu i Gospodarki Morskiej. Od czasu reformy administracyjnej jej organem prowadzącym jest starostwo powiatowe w Sławnie. Chociaż szkoła podlega starostwu, wspierana jest przez samorząd darłowski. To zrozumiałe w mieście, które odbudowuje swój morski charakter i jako morskie się promuje (w ub. roku oddano do użytku nowoczesną marinę, dzięki współpracy z Urzędem Morskim rozbudowuje się port rybacki). 
Morski charakter Darłowa podkreśla również działająca w nim szkoła morska. Chcąc propagować wiedzę o żeglarstwie, oceanografii, faunie i florze akwenów morskich samorząd zainicjował 
Miejską Olimpiadę Wiedzy pod nazwą „Paszport na Pogorię”. Mogli w niej uczestniczyć uczniowie darłowskich szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych oraz uczniowie mieszkający w Darłowie a uczący się poza Darłowem. Nagroda była niebagatelna: udział w rejsie wielkim żaglowcem po Morzu Śródziemnym dla dziewięciu zwycięzców Olimpiady (dziesiątym miejscem, na zasadzie „dzikiej karty”, mógł zadysponować patron wydarzenia – burmistrz Darłowa).
Tak więc łącznie dziesiątka darłowskich uczniów stała się uczestnikami rejsu szkoleniowego żaglowcem „Pogoria”, który odbył się od 28 lutego do 9 marca br., a zorganizowany został we współpracy z koszalińskim klubem jachtowym Tramp. Uczestnicy dotarli najpierw do Genui, a później – już na pokładzie statku – odwiedzili kilka portów, w tym Saint Tropez i Niceę. Jak wspominają wyprawę? – Super! Mieliśmy okazję zobaczyć, jak to jest na prawdziwym żaglowcu. Pełniliśmy wachty, ćwiczyliśmy określanie pozycji statku, pracowaliśmy przy żaglach – słyszymy w odpowiedzi. 
Na co dzień uczniowie Zespołu Szkół Morskich również praktycznie uczą się obowiązków marynarza, bo szkoła ma swój statek ćwiczeniowy „Franek Zubrzycki”. Jako jedyna w Polsce! Przy szkole działa również klub żeglarski „Goliat”, gdzie młodzież może zasmakować pływania. 
Dyrektor Magdalena Miszke, z wykształcenia historyk, mówi: – Staramy się przygotować młodzież do pracy jak najlepiej. Wiemy, że nasi absolwenci mają u pracodawców dobrą opinię. Wciąż szukamy możliwości rozszerzenia oferty edukacyjnej. I w ramach takich starań przyszłoroczna klasa o specjalności nawigacyjnej będzie prowadzona w oparciu o współpracę ze Strażą Graniczną. Co to oznacza? Kto ukończy tę klasę, nie będzie miał oczywiście od razu miejsca w SG, ale z pewnością łatwiej mu będzie odbyć kwalifikację do służby. To niezwykle ważne w czasach, gdy trudno o pracę. Straż Graniczna zaś potrzebuje specjalistów, toteż chętnie przystała na propozycję współpracy. 
Absolwenci szkoły w większości pracują na morzu – pływają po całym świecie, pod wieloma banderami. Niektórzy jednak poszli zawodowo w innym kierunku (opinie dwóch z nich – Stanisława Gawłowskiego i Cezarego Łazarewicza – zamieszczamy obok). Niezależnie, jakie zawód wykonują, czują związek ze szkołą i Darłowem. – Nie jesteśmy w stanie śledzić losów wszystkich naszych uczniów, ale oni sami często podtrzymują kontakt z nami – mówi Bogdan Balcerzak. – To świadczy o tym, że lata, które tutaj spędzili były dla nich ważne. 

Magazyn Prestż nr 4

Darłowo – serce polskiego wolontariatu

Kiedy to się zaczęło? Dla Doroty Kuriaty – trochę ponad 10 lat temu. Była wtedy nauczycielką matematyki i fizyki w Zespole Szkół im. Stefana Żeromskiego w Darłowie. Polska wkrótce miała wstąpić do Unii Europejskiej. Młodzież przygotowywała związane z tym wydarzeniem happeningi i inne akcje. – Po udanym referendum unijnym chcieli działać dalej. Stworzyli projekt, który odbił się szerokim echem w całej Polsce, a był to kurs języka angielskiego dla bezrobotnych mieszkańców Darłowa – wspomina pani Dorota. 

Urodzaj pomysłów

Uczniowie postawili się w roli nauczycieli. Wszystko opracowali sami: od programu nauczania, przez promocję pomysłu w mediach, po prowadzenie zajęć. Kurs trwał pół roku i okazał się sukcesem. Postanowili pójść dalej. Ponieważ w szkole była klasa informatyczna, stworzyli kolejny program – kurs komputerowy połączony z nauką języka angielskiego. Znowu pół roku zajęć. W tym samym czasie pojawił się pierwszy redagowany przez młodzież biuletyn. Rodziły się nowe pomysły. Wszystko bez jakichkolwiek pieniędzy. 
Nic dziwnego, że na Darłowo zwróciły uwagę instytucje propagujące wolontariat w Polsce. Pani Dorota wspomina: – Zaczęliśmy być zapraszani do Warszawy. Prezentowaliśmy to, co udało nam się zrobić. Osoby z rozmaitych organizacji pozarządowych utwierdzały nas w przekonaniu, że są to rzeczy sensowne i wartościowe. Zaczęły się wyjazdy, szkolenia, poznawanie tego środowiska. 
Ważny etap rozwoju to rok 2005, kiedy do Darłowa przyjechała grupa studentek-wolontariuszek. – One wprowadziły nas w tajniki wolontariatu. Ja dostałam się do programu „Liderzy” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. To prestiżowy roczny program, gdzie pod okiem tutorów prowadzi się ścieżkę rozwoju osobistego. Z ich pomocą stworzyłam młodzieżową akademię, która potem przeistoczyła się w Centrum Wolontariatu Młodzieżowego. Później – w roku 2007 – we współpracy z Regionalnym Centrum Wolontariatu w Słupsku podjęliśmy decyzję, że stajemy na własne nogi i zbudujemy własne stowarzyszenie – mówi Dorota Kuriata. 
Darłowianie realizowali wyzwanie za wyzwaniem. Mieli wtedy już na koncie sporo projektów społecznych: „Równać szanse” (skierowany do młodych ludzi mieszkających w małych miejscowościach, stawiający na rozwój umiejętności społecznych), kółko fotograficzne, turniej gier komputerowych, czy projekty filmowe. 

Darłowska Laponia 

Jeśli jest rok 2007, to w naszej historii pojawia się Magdalena Burduk, szefowa promocji w darłowskim ratuszu. – Dorota zadała mi wtedy pytanie, czy napisałabym strategię promocji dla darłowskiego Centrum Wolontariatu. Napisałam i zaproponowałam kilka działań, które mogłyby jeszcze zwiększyć liczbę wolontariuszy i zaangażować społeczność lokalną. W ten sposób narodziła się „Darłowska Laponia Świętego Mikołaja”.
Impreza, która była nowością, została świetnie przyjęta. Od czterech lat odbywa się zawsze w niedzielę najbliższą kalendarzowo mikołajkom (6 grudnia). Na rynku w Darłowie pojawia się wtedy świat elfów stworzony przez wolontariuszy z Darłowskiego Centrum Wolontariatu oraz wielu stowarzyszeń z nim współpracujących. Kulminacyjnym punktem jest zawsze uroczyste przybycie do miasta świętego Mikołaja i jego spotkanie z dziećmi. Tradycyjnie przy tej okazji następuje również „odpalenie” choinki bożonarodzeniowej, która jest symbolem integracji społeczności Darłowa. Ale wielki przedświąteczny kiermasz ma również konkretny cel: zbiórkę pieniędzy na fundusz stypendialny. 
Dorota Kuriata wyjaśnia: – Fundusz służy samym wolontariuszom. Dzięki niemu możemy wspierać finansowo ich pasje i wartościowe pomysły. Wolontariuszami są często młodzi ludzie z niezamożnych rodzin. Angażują się, pomagają innym, a bywa że nie mają minimum środków, żeby realizować własne zainteresowania. 
Magdalena Burduk dodaje: – Oni nie myślą o złotych górach, potrzebują naprawdę niewiele. Czasami są to takie marzenia, jak w wypadku dziewczynki, która interesuje się końmi, a jej rodziców nie stać było na opłacenie choćby kilku lekcji jazdy konnej. Kto inny potrzebował pieniędzy na książki z interesującej go dziedziny. To bardzo konkretne potrzeby. 
Podczas Darłowskiej Laponii Świętego Mikołaja cały rynek miejski otaczają jednakowe namioty. Ostatnio użyczyła ich darmo warszawska firma Aviotex. – Staramy się, żeby to było wielkie show na miarę naszych możliwości. Raz Mikołaj wpłynął na rynek statkiem w asyście kompanii reprezentacyjnej szkoły morskiej, w ostatnim roku asystowali mu wszyscy strażacy z powiatu sławieńskiego – relacjonuje Magdalena Burduk. 
 Pani Dorota dodaje: – Nasz pomysł uznano za przykład dobrej praktyki i opisano na stronie Prezydenta RP propagującej wolontariat. Zresztą w zeszłym roku nasza akcja wygrała konkurs na najlepszą w kraju kampanię społeczną. To rzeczywiście jest coś nietypowego, bo angażuje wszystkie środowiska: edukacyjne, stowarzyszenia pozarządowe, instytucje samorządowe, ale i biznes. Dlatego impreza nie kosztuje żywej gotówki, bo współorganizatorzy wnoszą wkład pozafinansowy. Ta impreza tworzy dobry klimat, pokazuje jak można współpracować z samorządem, organizacjami czy instytucjami. 

Z aktywnością we krwi 

Wciąż najliczniejszą grupą wolontariuszy są uczniowie. Ci jednak dorastają, a po maturze wyjeżdżają z Darłowa na studia. Można by sądzić, że grozi to zerwaniem ciągłości pracy. Ale i na to znalazł się sposób: – Założyłam sobie, że będziemy działać profesjonalnie. Pierwszym elementem była strategia promocji i rozwoju, dokumenty, które wypracowaliśmy wspólnymi siłami. I to nam porządkuje sprawy. W Darłowie nie ma szkoły wyższej, więc młodzi ludzie po maturze się rozpływają. Postanowiliśmy utworzyć w każdej placówce oświatowej szkolny klub wolontariusza pod opieką nauczycieli i pedagogów. W ramach takiej regionalnej sieci wolontariatu mamy już 16 punktów. Każda placówka ma odrębny program, bo inaczej będzie on wyglądał w szkole podstawowej, inaczej na przykład w szkole morskiej. Idea jest wspólna i wspólne działanie. Spinają to wszystko nauczyciele. Kiedy ze szkoły odchodzi kolejny rocznik a przychodzi nowy, ramy pozostają niezmienne. 
Jak się okazuje, młodzi ludzie, którzy zarazili się ideą wolontariatu w Darłowie, także po wyjeździe z miasta nie rezygnują ze społecznego zaangażowania. – Docierają do nas miłe informacje, ze ktoś jest koordynatorem na przykład Szlachetnej Paczki, albo angażuje się w inne akcje – mówi Magdalena Burduk. – Ta zaszczepiona potrzeba aktywności nie gaśnie. Jeśli ktoś zostaje wolontariuszem w szkole podstawowej, to jest nim i w gimnazjum, i w szkole średniej. Można powiedzieć, że wysyłamy w Polskę młodych ludzi, którzy działalność społeczną mają we krwi. 

Biznes pomaga

Darłowo dzięki swojej aktywności od czterech lata jest jednym z 60 w Polsce ośrodków uczestniczących w programie rozwoju działań lokalnych. Jego założeniem jest wspieranie zwykłych ludzi, którzy chcą coś zrobić dla innych. – W ramach tego programu organizujemy konkursy grantowe na mini projekty aktywności społecznej. Ci, którzy startują w konkursie, dostają od nas pieniądze na określony cel i wydają je później w swojej grupie, sąsiedztwie, czy miejscowości na działania, które są ich dobrem wspólnym. Może to być na przykład malowanie świetlicy, albo cykl zajęć pozalekcyjnych dla dzieci. To pokazuje, że angażują się nie tylko ludzie młodzi, ale także dorośli. W ten sposób w jednej ze szkół podstawowych powstało miasteczko ruchu drogowego, emeryci stworzyli sobie kolorową świetlicę, strażacy z Malechowa wspólnymi siłami odremontowali budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, a w Sławnie powstał Uniwersytet Trzeciego Wieku. Tych działań jest bardzo dużo. Fantastyczne jest to, że ludzie nie siedzą z założonymi rękami, ale próbują coś zrobić wspólnie. Tego programu nie moglibyśmy zrealizować bez lokalnego biznesu, bo z założenia jest tak, że Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności poprzez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce daje tylko część środków na ten program – 70 procent, a pozostały wkład musimy znaleźć sami. Często w Polsce jest tak, że pieniądze dokładają samorządy. My postawiliśmy na coś więcej, czyli na zaangażowanie lokalnego biznesu odpowiedzialnego społecznie. Współpracują z nami banki spółdzielcze z Darłowa i Sławna, hotel „Delfin” w Dąbkach i inne firmy.

Dobro zawsze powraca

Darłowskie sukcesy w rozwoju wolontariatu nie byłyby możliwe bez osób takich jak Dorota Kuriata i Magdalena Burduk. O tym, że darłowiankom pomysłów nie brakuje, przekonuje na przykład 10-minutowy film promujący działania lokalne w Polsce, który w połowie swego trwania pokazuje wydarzenia wykreowane w Darłowie! Podobnie z projektem „Sami”, którego celem była ogólnopolska kampania na rzecz przekazywania jednoprocentowego odpisu podatkowego na rzecz organizacji pożytku publicznego. 
– Kiedy zaczynała się ta kampania, trzy lata temu, mieliśmy w swoich szeregach około trzystu osób, a obecnie już pięćset – relacjonuje Magdalena Burduk. – Założyliśmy sobie, że w teledysku pokażemy naszych ochotników. A ponieważ wolontariuszem może być każdy, bez względu na wiek, pokazaliśmy m.in. najmłodszego i najstarszego. W ogóle w teledysku nagranym we współpracy z Kreatywnie.org pojawia się około 300 twarzy naszych wolontariuszy. A dlaczego „Sami”? Pomysł by nagrać teledysk to jedna sprawa, ale trzeba było znaleźć utwór, który słowami idealnie pasowałby to naszego projektu. I Dorota znalazła zespół „Sami” z piosenką zatytułowaną… „Wolontariusz”. Nagraliśmy teledysk i w miesiąc po nagraniu zorganizowaliśmy oficjalną premierę projektu „Sami”. 
Dorota Kuriata: – Darłowo uznać można za serce polskiego wolontariatu. W społeczną aktywność jest zaangażowana niemal każda tutejsza instytucja czy firma. Ważne jest to, by nie konkurować a współpracować. I darłowskie stowarzyszenia takie jak Związek Emerytów i Rencistów, Amazonki, Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych wzajemnie się wspierają. Aktywne są również instytucje sportowe. Orlik dwa lata temu w ramach projektu „Działaj lokalnie” otrzymał środki, które przekazał na nowe bramki dla dzieci. 
– Wolontariat nauczył mnie, że dzięki współpracy można osiągać niesamowite rzeczy i realizować ambitne pomysły – mówi Magdalena Burduk. – To coś, co popycha nas do przodu. Dzięki współpracy mnóstwa osób możemy proponować bogaty kalendarz wydarzeń w mieście. W to wszystko są bowiem zaangażowani wolontariusze, a pomysły cieszą się zrozumieniem środowiska lokalnego. Żeby tak się działo, trzeba być zżytym z miejscem, w którym się mieszka i pracuje. I jeśli znajdzie się wspólny mianownik, wszystko pójdzie w pozytywnym kierunku. Nie sztuką jest siedzieć i narzekać. Sztuką jest złapać wiatr w żagle i popłynąć.
Dorota Kuriata: – Często wolontariat wydaje się wzniosłym i odległym określeniem. My staramy się przekonywać, że każda najmniejsza rzecz jaką przekazujemy innym, choćby zwykły uśmiech, jest wolontariatem. To przekazywanie dobra, które zawsze powraca.

Dorota Kuriata

Od czterech lat jest pełnomocnikiem burmistrza Darłowa do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi. Wcześniej nauczycielka matematyki i fizyki w darłowskim Zespole Szkół im. Stefana Żeromskiego. Pochodzi z Połczyna Zdroju. W Darłowie zamieszkała w związku z pracą męża, który jest oficerem Wojska Polskiego. Jak podkreśla, oboje z mężem świetnie odnaleźli się w Darłowie i uznają je za swoje miejsce na Ziemi.

Magdalena Burduk

Rodowita darłowianka. Przygotowanie zawodowe (organizacja turystyki) z pewnością ułatwia jej kierowanie promocją Darłowa. Wcześniej (2001-2007) była organizatorką i szefową informacji turystycznej. Wulkan pomysłów i niespożytej energii. Podkreśla, że dużo nauczyła się od swojego poprzednika na stanowisku szefa promocji Darłowa – Krzysztofa Walkowa, obecnie sekretarza miasta.

Magazyn Prestiż nr 2(53) 

Czekamy na kolejny festiwal w Darłowie

Po tym, jak praktycznie umarł Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach a Karuzela Cooltury „odjechała” do Warszawy, festiwal w Darłowie stał się głównym tego typu letnim wydarzeniem na polskim wybrzeżu. Sprawdza się bezpretensjonalna formuła bezpośrednich spotkań osobowości ze świata sztuki, dziennikarstwa, polityki i sportu z widzami. Świadomie używamy słowa „osobowości” a nie „gwiazd”, bo taki właśnie bezpośredni kontakt wymaga od występujących osób wykazania się czymś więcej niż tylko splendor popularności. 
Goście darłowskiego festiwalu są osobowościami, mają dużo i z sensem do powiedzenia. Dlatego każde ze spotkań miało swoją publiczność. Nawet dyskusje na wydawałoby się niszowe tematy przyciągały słuchaczy, którzy gotowi byli zrezygnować dla nich z plażowania albo innych wakacyjnych przyjemności. 
Trudno tu omówić wszystkie prezentacje. Parę miało szczególny charakter. Na pewno należało do nich spotkanie z Danutą Wałęsową. Prezydentowa na dobre wyszła z cienia męża – legendy Solidarności. Pokazała się jako osoba bezpośrednia, otwarta i ciepła. Wzbudziła żywe zainteresowanie także jako autorka głośnej książki autobiograficznej. W historii jej życia mogły się przejrzeć miliony Polek. Z pewnością nie przeżywały tak dramatycznych chwil jak ona, ale dzieliły z nią znój codzienności w realiach PRL, troskę o dzieci, inne kobiece doświadczenia, o których napisała. Kiedy Danuta Wałęsowa komentowała książkę, a przez to swoje życie, nie grała, nie starała się dobrze wypaść, była sobą. Publiczność to czuła. Podziękowała pani Danucie długimi oklaskami i jeszcze dłuższą kolejką proszących o autograf.
Trudno nie wspomnieć tu o innej pani – Zofii Kucównie. Znakomita aktorka nie tylko czytała fragmenty rozmaitych tekstów literackich i dziennikarskich, ale także pięknie mówiła o życiu, przyjaźniach, teatrze. Przyjemnością samą w sobie było słuchać pięknej polszczyzny, jaką się posługuje. Można by powiedzieć, że to literatura w czystej postaci, tyle że mówiona. 
Generalnie słowo było podczas darłowskiego festiwalu w centrum. Żywe, barwne i dowcipne w rozmowach gości. Zapisane w książkach, bo tak się złożyło w tym roku, że niemal wszyscy bohaterowie festiwalowych prezentacji mogli się pochwalić własnymi publikacjami, które były przy okazji promowane. Było również słowo ożywiające dramatyczne ludzkie historie w słuchowisku przygotowanym przez Radio Koszalin (o prapremierze „Tartaku” według prozy Daniela Odiji piszemy na kolejnych stronach odrębnie).
Dużo było oczywiście rozmów o mediach i samych mediów. Wspomniane już Radio Koszalin jako współorganizator przygotowało atrakcje muzyczne w postaci finału konkursu o Bursztynowy Mikrofon Radia Koszalin i występ gwiazdy – Elektrycznych Gitar. Przez cały czas również prowadziło swój program z Darłowa, testując przy okazji nabyty niedawno nowoczesny satelitarny wóz transmisyjny. Swój dzień na festiwalu miały radiowa Trójka, a także TVN. 
Z punktu widzenia interesu promocyjnego Darłowa festiwal okazuje się strzałem w dziesiątkę. Nie tylko media patronujące imprezie dużo o niej mówiły. W migawkach newsowych odnotowały ją wszystkie główne stacje telewizyjne. Goście – dziennikarze po powrocie do pracy w swych redakcjach z sympatią wspominali darłowskie spotkania. Tak więc budowanie wizerunku Darłowa jako miejsca idealnego dla rodzinnego wypoczynku, oferującego poza słońcem i piękną plażą również niebanalną rozrywkę, postępuje. To dla przyszłości kurortu nie mniej ważne niż nowe chodniki i ulice, powstające i planowane apartamentowce, czy inwestycje w porcie. 
Wypada pogratulować i czekać na przyszłoroczny festiwal Media i Sztuka. 

Magazyn Prestiż nr 7

sobota, 22 listopada 2014

Tylko trzy kwadranse, czyli Darłowo coraz bliżej




Sądzić tak można choćby po coraz większej liczbie wpisów koszalinian i zamieszczanych przez nich zdjęć w serwisie Facebook, których tłem jest właśnie Darłowo. Jednym z zaprzysięgłych fanów tego miasta jest pan Marek Jóźków, koszaliński fotografik: – Dla mnie Darłowo to przede wszystkim Darłówko, czyli dzielnica nadmorska. Z podziwem patrzę, jak wszystko tam się zmieniło w ostatnich latach. Uporządkowany port, marina dla jachtów, prospekt spacerowy wzdłuż Wieprzy. Czuję się tak, jak bym był w jakimś kraju zachodnim. Już nie pachnie smutnym zaściankiem. Wolę jeździć do Darłówka niż do Mielna. Tu i tu latem jest dużo turystów, ale w Mielnie ten tłum męczy, a w Darłówku jakby się gdzieś rozpływał. Po sezonie Darłówko nadal żyje, czego nie można powiedzieć o Mielnie. A poza tym to najlepsze miejsce do fotografowania sztormów, co uwielbiam. 
A tak uzasadnia wybór Darłówka na niedzielne spacery Zygrfyd Rospondek, od roku mieszkaniec Koszalina, który zamieszkał w nim, szukając zmiany klimatu dla dzieci chorujących na chroniczne nieżyty dróg oddechowych: – Przyjechaliśmy z rodziną ze Śląska. Lekarze powiedzieli nam, że najlepszym sposobem na wyleczenie córek z początków astmy będzie zmiana klimatu. Trochę trudno było się przyzwyczaić do małego miasta, jakim przy Katowicach wydaje się Koszalin. Ale za to morze jest nagrodą za wszystko. Jeździmy najczęściej do Darłówka. Utarło się, że w sobotę albo niedzielę, a czasami w oba te dni odbywamy rodzinny rytuał: godzina, półtorej po plaży, a potem do akwaparku przy hotelu Jan. Pewnie kiedy akwapark powstanie w Koszalinie, pojawi się pokusa, żeby skorzystać z pływania na miejscu, ale na razie jesteśmy wierni „Janowi”.
Pan Zygfryd zwraca uwagę na jeszcze jedną atrakcję, która miejscowym i nawet koszalinianom może wydawać się czymś oczywistym: – Można spacerować po nabrzeżu i obejrzeć port z bliska: statki, łodzie, ściągnięte z kutrów i zwinięte sieci. Robimy sobie czasami wycieczki do innych miejscowości nadmorskich i nigdzie nie ma takiej możliwości, żeby po prostu chodzić po porcie. A już super rewelacja to ryba prosto z kutra. Na przykład w Ustce rzecz niemożliwa. Z Darłówka zawsze przywozimy ryby. Świeży bałtycki śledź według przepisu Basi, mojej żony, to rarytas. A ostatnio raz za razem udaje się nam kupić sandacze.
Kiedy pytamy mieszkańców Koszalina, z czym im się kojarzy Darłowo, często wymieniają zamek. Rzeczywiście, zamek darłowski to coś unikalnego. Średniowieczna siedziba rycerska góruje nam miastem, sygnalizując historyczny charakter miejsca. Niezniszczony w czasie działań wojennych toczących się na początku 1945 roku, później wyremontowany, mieści obecnie Muzeum Książąt Pomorskich, spośród których najsłynniejszy był Eryk. Dzieje Eryka, króla Danii, Szwecji i Norwegii, wygnanego przez poddanych, trudniącego się piractwem rycerza, który wychował się w Darłowie i w nim dożył swych sędziwych lat, robi wrażenie na osobach słuchających oprowadzającego po zamkowych komnatach przewodnika. Bezpośrednich pamiątek po królu właściwie nie ma, ale pozostała przepiękna legenda o jego romantycznej miłości do dwórki Cecylii, którą upamiętnia złoty gołąb umieszczony w murze zamkowego dziedzińca.
Ale nie tylko zamek ma swój szczególny klimat. Także wąskie uliczki, odnowiony deptak i piękny rynek ze słynną fontanną rybaka to miła sceneria spacerów. Burmistrz Darłowa, Arkadiusz Klimowicz, zachęca do odwiedzania miasta: – Jest nam miło, że nie tylko turyści z głębi Polski doceniają Darłowo. Pracujemy nad tym, żeby przyciągać również osoby mieszkające w pobliżu, na Pomorzu. I chyba nam się udaje, bo na przykład podczas letniego festiwalu Media i Sztuka spotykałem dużo osób z Koszalina. Zapraszamy nie tylko latem. To góra trzy kwadranse jazdy samochodem! 
Wspomniany przez burmistrza Klimowicza festiwal to tylko jedna z ogromnej liczby imprez, jakie proponuje – ze szczególnym ich natężeniem w sezonie wakacyjnym – nadmorski kurort. Są to na przykład: Festiwal Filmów Skandynawskich, festiwal muzyki reggae, spotkania literackie, koncerty muzyczne. Ale również po sezonie nie ma tygodnia, by w Darłowie nie działo się ciekawego. I można zaryzykować twierdzenie, że atrakcyjnych wydarzeń jest tam nie mniej niż w Koszalinie. A o informacje o nich nietrudno znaleźć w Internecie, bo promocję w oparciu o nowe media Darłowo ma opanowaną perfekcyjnie. 

DLACZEGO DARŁOWO?
Marek Krajewski, pisarz, mistrz kryminału:
  • Trzyma się Pan w powieściach swoich miast Wrocławia, Lwowa. Mógłby Pan napisać kryminał osadzony w Warszawie?
  • Niestety, muszę mieć związek emocjonalny z miastem…
  • A o starożytnym Rzymie?
  • Mam związek emocjonalny (Marek Krajewski jest z wykształcenia filologiem klasycznym – przyp. „P”). Warszawa jest piękna i dobrze się tu czuję, ale nie na tyle dobrze, by awansowała w moim prywatnym rankingu. Są w nim trzy miasta: Wrocław, Lwów i Darłowo. Za podium już nic nie ma.
  • Darłowo?
  • Ze względu na więzy rodzinne, wspomnienia z wakacji i urodę tego nadmorskiego miasta. Oszczędziła je wojna, ma starą zabudowę, a gdyby pan pojechał tam jesienią albo wiosną i zobaczył mgłę wdzierającą się między domy, usłyszał odległe kroki na zroszonym bruku, to by pan wiedział, że jest to idealne miejsce dla kogoś takiego jak ja, kto lubi i horrory, i kryminały.
(źródło: „Rzeczpospolita” Plus Minus 18.10.2014, z pisarzem rozmawiał Marcin Kube)
Magazyn Prestiż/Koszalin, nr 9, foto: M.Burduk

wtorek, 18 listopada 2014

Przegląd Twórczości Agnieszki Osieckiej po raz pierwszy w Darłowie!


Do wzięcia udziału w konkursie zapraszamy solistów i zespoły wokalne lub wokalno-instrumentalne w wieku od 15 lat. Do wygrania są atrakcyjne nagrody pieniężne oraz udział w styczniowym finale koncertu „Odkrywamy Talenty”, który odbędzie się w darłowskim kinie „Bajka”.
Wszystkich chętnych do zaprezentowania swoich talentów serdecznie zapraszamy na przesłuchanie do Kina „Bajka” w dniu 6 grudnia od godziny 11.00. Regulamin konkursu oraz karta zgłoszeniowa dostępne są na stronie Biblioteki Miejskiej w Darłowie.