piątek, 19 grudnia 2014

Otwarto Zachodnią Obwodnicę Poznania - TVN24

Otwarto Zachodnią Obwodnicę Poznania - TVN24

Nadmorski bulwar


Ostatnie lata to dla Darłowa czas całkowitej metamorfozy. Miasto wzbogaciło się o nowe obiekty, spora ilość budynków oraz ulic zyskały nowy wygląd, a poszczególne placówki regularnie dbają o atrakcje kulturalne.

Do długiej listy osiągnięć można będzie dopisać niebawem kolejną pozycję – Burmistrz Arkadiusz Klimowicz ogłosił przetarg na projekt budowlano-wykonawczy nadmorskiego bulwaru, który ma powstać w ciągu 18 miesięcy od zaakceptowania koncepcji. Planowana długość deptaka spacerowego to 1 km, a szerokość – 8 m. 

A może nad morze?

Tęsknisz za wakacjami? Z rozmarzeniem wspominasz miniony urlop w naszym pełnym uroku Darłowie? Teraz w każdej chwili możesz poczuć się jako bohaterka książki „Scenariusz na wspólne życie”, której akcja toczy się właśnie u nas.

Książka autorki Violetty Vinci to lekka powieść o pragnieniach i miłosnych dylematach. Propozycja godna polecenia nie tylko turystom, z pewnością zainteresuje też tutejszych mieszkańców. Do nabycia w cyfrowej formie w serwisie e-bookowo.pl oraz na empik.com. Polecamy serdecznie!

sobota, 13 grudnia 2014

Obniżki detalicznych cen paliw nabierają coraz szybszego tempa - Biznes

Obniżki detalicznych cen paliw nabierają coraz szybszego tempa - Biznes

13 grudnia z innej perspektywy

Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych do wzięcia udziału w spotkaniu upamiętniającym wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku.

Miejska Biblioteka Publiczna im. Agnieszki Osieckiej w Darłowie oraz organizacja społeczna Ośrodek Myśli i Kolekcja Niepodległości organizują spotkanie pt. „Stan wojenny pół żartem, pół serio”, które odbędzie się 18 grudnia o godzinie 16.00. Prowadząca Hanna Wróblewska przybliży słuchaczom fragment historii naszego kraju w nieco swobodniejszej, mniej podręcznikowej formie.

Świąteczne Darłowo

Kto z nas jest w stanie oprzeć się magicznej atmosferze nadchodzących świąt? Zapewne większość z przyjemnością oddaje się dekorowaniu mieszkania i przyozdabianiu balkonów.
Bożonarodzeniowa aura otoczyła też na rynek miejski oraz Wyspę Łososiową, na których pojawiły się okazałych rozmiarów choinki, przyodziane w bombki i sznury kolorowych lampek. Swoim imponującym oświetleniem uwagę przykuwają także kwietniki oraz latarnie na ul. Wojska Polskiego.

Zachęcamy do wieczornych spacerów pięknymi uliczkami Darłowa!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Historia Portu Darłowo



Największe zagęszczenie osad w okresie wczesnośredniowiecznym i później występowało w pasie nadmorskim. W pasie tym powstawały główne grody i miasta, położone zazwyczaj u ujścia rzek.
Początki Darłowa sięgają VIII – IX wieku, tj. okresu kształtowania się ustroju plemiennego na Pomorzu. W ciągu dwóch stuleci na terenie, nazwanym na początku XIII wieku ziemią darłowską powstało wiele osad i grodzisk, połączonych z czasem w odrębną jednostkę organizacyjno – plemienną, skupioną wokół naczelnego grodu w Darłowie. Datuje się, iż w X wieku istniał już ośrodek handlowo – portowy przekształcony w gród obronny Dirlow.
Dawniej rzeka Wieprza i Grabowa uchodziły do morza w innych miejscach. Obydwie płynęły w końcowym odcinku swymi odnogami doliną do jeziora Bukowo przez Bobolin, około 1,5 km od brzegu morza. Wieprza i Grabowa wpływały do Bałtyku w czterech miejscach: przy grodzie Dirlow, poprzez Martwą Wodę (Moorbake), odnogę Lichow i odnogę Trah (Todtes Wasser) do jeziora Bukowo. Brzeg morski przy Darłowie cofa się w głąb lądu podobnie jak w innych miejscach południowego wybrzeża Bałtyku. W ostatnich kilkuset latach morze w Darłówku wdarło się w głąb lądu, co najmniej o 250 metrów i zatopiło zapewne dawny gród Dirlov.
Pierwsza pisemna wzmianka o Darłowie pochodzi z dokumentu, noszącego datę 20 stycznia 1205 roku. Część uczonych datuje go na rok 1215 albo 1235, a nawet na rok 1250.
W tym dokumencie Świętopełk Wielki, używający tytułu księcia całego Pomorza w obecności, księcia Barnima, syna Mściwoja II, komesa Dobigniewa i swych wasali nadaje biskupowi pomorskiemu Sygwinowi (rezydującemu w Kamieniu) i jego następcom wsie Żyrawę i Żukowo, położone w ziemi darłowskiej (Ziraua et Zukow jacentes in terra Dirloua), z pełną władzą dominialną oraz dziesięciną z połowów łososia na rzece Wieprzy. Oryginał dokumentu zaginął. Znany jest jednak z dwóch odpisów. Przybycie do Darłowa dwóch książąt w towarzystwie wasali wyraźnie świadczyło o ważności tego portowego grodu.
Na rozwój miast portowych ogromny wpływ miał powstały w połowie XIII stulecia, związek handlowy miast pod nazwą Hanza. Wprawdzie obejmował on początkowo tylko Lubekę, Hamburg i Visby, to jednak później do związku tego przystąpiły dawne słowiańskie porty. Darłowscy kupcy już w końcu pierwszej połowy XIV wieku dążyli do członkostwa w związku Hanzy. Przynależnością do Hanzy szczególnie zainteresowani byli kupcy i żeglarze.
W kwietniu 1412 roku Darłowo zostało uznane jako pełnoprawny członek Hanzy. Miało to istotny wpływ na rozwój miasta jak i portu, które w handlu międzynarodowym zdobywał coraz większe znaczenie. Fakt ten otworzył nie tylko szerokie rynki zbytu na północy i zachodzie Europy, ale również znacznie poszerzył asortyment towarów przywożonych do Darłowa. Wszystkie te zmiany przyczyniły się do jeszcze szybszego rozwoju miasta. Kupcy potrzebowali nowych statków, beczek, lin, kotwic itd., co powodowało rozwój rzemiosła. Oprócz kontaktów handlowych wzmogły się kontakty kulturalne, a mniejsze miasta hanzeatyckie naśladowały większe w modzie, budownictwie, architekturze, technologii budowy statków. Wszystko to poszerzało horyzonty średniowiecznego społeczeństwa.
W latach dwudziestych XVII stulecia w Darłówku wejście do portu osłaniały dwa krótkie drewniano – kamienne falochrony na końcu, których postawiono dwa drewniane krzyże. Nabrzeże wschodnie miało już drewniany dźwig ręczny do rozładowywania ciężkich towarów. Akwen portowy był zamykany na noc drewnianą kłodą z łańcuchami. W porcie cumował stale prom używany do rozładunków dużych statków na redzie. Po obu stronach portu stały karczmy, przy czym ważniejsza była karczma wschodnia, w której rezydował nadzorujący prace portowe wójt. Tam też znajdowała się kasa portu i miejsce gdzie przechowywano statuty portowe, a obok stał dzwon portowy. Uderzano weń, gdy wchodził do portu statek lub przy innych ważnych wydarzeniach. Po wschodniej stronie portu stał także letni domek wybudowany dla członków rady miejskiej, prowadzących inspekcje portowe oraz dla ich gości. Magazyny i spichrze znajdowały się w Darłowie odległym prawie o 4 km od ujścia Wieprzy. Statki o pojemności do 6 łasztów (12 ton) wpływały (lub były ciągnione przez włóczków) Wieprzą do portu wewnętrznego, położonego na zachodnim brzegu rzeki naprzeciwko murów miejskich.
Wojna trzydziestoletnia (1618 – 1648) przerwała rozwój portu, handlu i całego miasta. Początkiem pasma klęsk był pożar miasta, który wybuchł 11 listopada 1624 roku.
W czerwcu 1630 roku armia cesarska opuszczając miasto całkowicie zniszczyła nabrzeża portowe, falochrony oraz budowle portowe. Ujście Wieprzy zablokowano kamieniami i kaszycami. Przez dłuższy czas nie mogła zawinąć tu żadna większa jednostka.
Już 3 sierpnia 1631 roku usunięto trzy kaszyce z kamieniami, zatopione w wejściu do portu, a 7 września 1631 roku rozpoczęto odbudowę nabrzeży portowych i oczyszczanie toru wodnego. Odbudową portu kierowali dwaj darłowscy radni: Mikołaj Brener i Wawrzyniec Brüggemann. W 1631 r. przed zniszczonymi jeszcze głowicami wejściowymi do portu ustawiono boje wskazujące wejście oraz pogłębiono i oczyszczono port.
W latach 1658 – 1660 pod kierunkiem budowniczego Michała Thiede z Kołobrzegu zbudowano nowe, znacznie dłuższe falochrony oraz rozbudowano nabrzeża portowe. W czasie prowadzonej odbudowy portu w roku 1666 gwałtowny sztorm zniszczył wszystko, co odbudowano i tym samym znowu zahamował handel morski. Z powodów finansowych naprawa portu posuwała się bardzo wolno. Po zakończeniu odbudowy falochronu w roku 1668 na jego głowicy umieszczono na granitowych kamieniach datę odbudowy i litery FWC. W 1684 roku wybudowano most zwodzony rozwiązujący problemy transportu ładunków ze statków i na statki.
Wpływające do portu kogi, holki czy inne statki były wyhamowywane i zatrzymywane za nasadami falochronów przy pomocy grubej liny o średnicy ok. 8 cm i długości 60 metrów, przymocowanej na wschodnim brzegu do pala hamującego. Drugi koniec liny był obłożony na pachołku (palu) stojącym po stronie zachodniej trzymanym i popuszczanym przez kilku żeglarzy lub rybaków. Statki zatrzymywane liną stawały burtami w poprzek ujściowego odcinka Wieprzy.
W latach 1679 – 1682 naprawiono port, zlikwidowano piaszczyste łachy, przeniesiono ujście Wieprzy nieco na zachód oraz pogłębiono tor wodny. Rozwój żeglugi spowodował, że na głowicach obydwóch falochronów ustawiono w 1715 r. dwie stawy świetlne wyznaczające nocą drogę do portu. Nieco później zamontowano dzwon, który używano w czasie mgły.
Z planu portu z roku 1818 wynika, że falochron wschodni był o 50 m dłuższy niż zachodni. Dwa lata później przedłużono falochron zachodni o około 70 metrów i zakończono trójkątną skrzynią. Z zachowanego planu portu w Darłowie z roku 1836 możemy zapoznać się z jego stanem technicznym. Wschodni falochron licząc od mostu zwodzonego do ujścia miał 328 m, a zachodni 345 m. Zwodzony most miał wówczas rozpiętość w świetle 9 m. Port darłowski miasto przekazało państwu pruskiemu 31 maja 1840 roku. Ograniczono wówczas rejon portu do ujścia rzeki Grabowej do Wieprzy. Miasto Darłowo przestało być portem, a do transportowania towarów do portu w Darłówku wykonano blisko 3 km drogę po wschodniej stronie Wieprzy.
W pierwszym roku odbudowy gromadzono materiały budowlane oraz wykonano basen zimowy z wyciągiem dla statków oraz pochylnią dla łodzi przy lewym brzegu Wieprzy, w miejscu gdzie było stare ujście rzeki Grabowej. Następnie basen zimowy oddzielono od nurtu Wieprzy faszynowym wałem. W 1842 r. uszczelniono i nadbudowano zachodni falochron, gdyż przez niego w czasie sztormów najwięcej dostawało się piachu, który spłycał port. Po modernizacji falochronów przebudowano most zwodzony, zachowując jego dawną rozpiętość. Przy wejściu do portu uzyskano głębokość 3,14 – 3,77 metra. W 1856 r. obudowano basen zimowy drewnianymi ściankami szczelnymi i zwiększono głębokość do 8 stóp (2,67 m), co przyczyniło się do zwiększenia ruchu statków w porcie. W tym samym roku na obydwu głowicach falochronów ustawiono obrotowe żurawie o nośności 2,5 t, które służyły do rozładunku głazów dostarczanych drogą morską oraz do budowy falochronów. Te żurawie wykorzystywano jeszcze do czasów pierwszej wojny światowej. Przystąpiono również do wypełniania spoin pomiędzy kamieniami na falochronach betonem.
W maju 1867 r. zatwierdzono nowy projekt techniczny rozbudowy portu. Zakładał on budowę awanportu o powierzchni 4,33 ha, budowę drugiego basenu wewnętrznego o wymiarach (150 x 113 m), położonego naprzeciwko basenu zimowego, na prawym brzegu Wieprzy, budowę mostu stałego za portowymi basenami i likwidację mostu zwodzonego. Budowę nowego awanportu zrealizowano w latach 1873 – 1883. Nowe falochrony znacznie dalej wychodziły w morze: zachodni na 520 m i wschodni na 275 m. Budowa zachodniego falochronu spowodowała zwiększenie szerokości plaży zachodniej i przesuniecie linii brzegowej o ok. 100 metrów w morze. Rozbudowę portu umożliwiła ściągnięta z Francji w 1870 r. kontrybucja. Ponieważ 1 października 1878 r. uruchomiono kolej pomiędzy Darłowem, a Sławnem należało uwzględnić ten fakt w rozbudowie portu. Ostatecznie wybudowano w latach 1877 - 1879 port wewnętrzny w pobliżu miasta, doprowadzono kolej i pogłębiono tor wodny do 4 m. Połączenie portu z miastem zapewniał stalowy most o rozpiętości 36 m zbudowany w 1878 r. Pod mostem mogły przepływać tylko łodzie rybackie o składanych masztach oraz małe stateczki parowe o składanych kominach, kursujące pomiędzy Darłowem a Darłówkiem. W roku 1886 ukończono budynek pilotów, usytuowany u nasady prawego mola. Umieszczono na nim stałe światło nawigacyjne, które w roku 1901 r. otrzymało specjalną charakterystykę.W latach II wojny światowej w południowo –zachodniej części awanportu w Darłowie wybudowano stocznię statków żelbetowych. Powstały tu dwa suche doki z pochylniami, umożliwiające budowę i wodowanie statków żelbetonowych. Ze względów oszczędnościowych początkowo suchy dok wykonano jako wykop budowlany zakończony śluzą ze szczelnej ścianki stalowej z żelbetową nadbudową. W czasie trwania budowy kadłuba wypompowano wodę z doku. Roboty ziemne przy wykopach rozpoczęto w kwietniu 1942 roku. Natomiast prace przy pierwszym kadłubie rozpoczęto już w lipcu tego samego roku. Pierwszym zbudowanym tu statkiem był zbiornikowiec o nośności 3770 ton i wyporności 6550 ton. Po II Wojnie Światowej wojska radzieckie zniszczyły stocznie pozostawiając jedynie slipy do wodowania statków.
źródło:http://www.port.darlowo.pl/pl/?div=historia 

jeszcze pare lat temu pisano...

Lato nad Bałtykiem. Pozaplażowe atrakcje, niższe ceny, lepszy dojazd – tego trzeba, by brak słońca nie szkodził turystyce
Mielno. Modna miejscowość środkowego wybrzeża. Po plaży przechadzają się grupki letników w wiatrówkach. Co bardziej wytrwali próbują się trochę opalić, chroniąc się przed wiatrem w grajdołkach osłoniętych parawanami. Tylko najodważniejsi się kąpią.
Jesienny obrazek z kurortu? Nie. Jest sierpień, wciąż kalendarzowe lato. Rok temu o tej porze nie dało się wcisnąć palca między plażowiczów.
– Specjalnie odpuściłam sobie lipcowy urlop, bo nad Bałtykiem to właśnie lipiec bywa bardziej kapryśny, ale myliłam się: marna pogoda była w lipcu, marna jest i teraz – śmieje się pani Beata, która z córkami przyjechała do Mielna z Gliwic. – Ze słońcem jest krucho, z solidnej opalenizny nici. Ale dziewczynkom tu dobrze, więc tak sobie trwamy. Moi znajomi wyjechali już po tygodniu. Mówili, że się nudzą i że szkoda im urlopu, bo lunapark i knajpa nie zastąpią słońca.
Poza plażą też pustawo. Na parkingach wolne miejsca – dotąd zjawisko niemal abstrakcyjne. Przy smażalniach nietrudno o wolny stolik. Wiele budek z sezonowymi atrakcjami zamkniętych już na głucho.
– To mój ostatni handlowy sezon nad morzem – zaklina się pan Marek, sprzedawca pamiątek i letnich gadżetów. – Zainwestowałem w towar 15 tys. zł, w rzeczy, które zawsze super schodzą latem: majteczki z napisami, koszulki, ręczniki plażowe, okulary. A sprzedałem za niecałe 10 tys. Sezon mam totalnie w plecy.
Czarny sezon nad Bałtykiem odczuli też hotelarze i restauratorzy. Praktycznie na całym Wybrzeżu, od Helu po Międzyzdroje. – Najboleśniej ci, którzy nie prowadzą, jak my, usług całorocznych, tylko żyją z sezonu – twierdzi Józef Walczak, właściciel restauracji Korsarz w Ustce. – Dołek widać gołym okiem, bo zwykle na domach z kwaterami wiszą tabliczki z napisem "Brak miejsc", a tym razem sporo było "Wolnych pokoi".
Duże nadzieje,  małe obroty
Tegoroczny sezon miał być rekordowy pod względem liczby letników i obrotów z usług turystycznych. Wskazywał na to notowany od kilku lat wzrost zainteresowania wypoczynkiem nad polskim morzem – jak wynika z rocznych raportów Instytutu Turystyki, w celach wypoczynkowych i turystycznych w 2009 r. nad morze wyjechało 45,4 proc. polskich urlopowiczów, rok później już prawie 48 proc. W tym roku branża liczyła na dalszy wzrost, tym bardziej że zakładano, iż polityczne niepokoje w Afryce Północnej, odstraszając polskich turystów od wyjazdów do Egiptu i Tunezji, napędzą ich na polskie plaże. Tymczasem z rodzimych grajdołków pogoda już w lipcu skutecznie wyganiała wczasowiczów. A część potencjalnych gości w ogóle zrezygnowała z przyjazdu.
– Z jak głębokim spadkiem mamy do czynienia, precyzyjnie pokażą badania, które co roku publikujemy jesienią – zapowiada Witold Bartoszewicz z Instytutu Turystyki. – Z pewnością gości nad Bałtykiem było w tym sezonie wyraźnie mniej.
Widać to już w sondażach Polskiej Izby Turystyki i raporcie ARC Rynek i Opinia, które opublikowała "Rz". Według nich co trzeci Polak zmienił urlopowe plany, 15 proc. – termin wyjazdu, ponad 7 proc. skróciło urlop, a prawie 12 proc. wybrało zagranicę. Najwięcej turystów odpłynęło z kurortów pomorskich – tylko w Trójmieście spadek ich liczby sięgnął 33 proc. w porównaniu z 2010 r.
– Nadzieje przed sezonem rzeczywiście były rozbudzone, niestety lato było piękne, ale w maju i czerwcu – komentuje Wojciech Kreft, dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
Do kurortów środkowego i zachodniego Pomorza też zjechało mniej wczasowiczów – o ok. 20 proc. w porównaniu z latem 2010 r.
– To widać po obrotach handlowców i wpływach z opłaty klimatycznej, ale też tak kapryśnej pogody nie mieliśmy od lat – podkreśla Jacek Cegła, rzecznik Urzędu Miasta w Ustce. – Skalę problemu dobrze obrazuje fakt, że jak świeciło słońce, 16-tysięczna Ustka rosła do 100 tysięcy.
Cegła zaznacza, że Polacy coraz rzadziej sztywno planują dłuższe urlopy. – Teraz śledzą prognozy pogody i przyjeżdżają albo nie – mówi. – Lub przyjeżdżają na dwa, trzy dni i jak im coś nie pasuje, to się pakują.
– To był rzeczywiście bardzo trudny sezon – przyznaje Robert Skraburski, wójt bardzo popularnego ostatnio Rewala. Od lat prowadzi szczegółowe zapiski, które pomagają mu porównywać letnie wskaźniki. – Rok temu w ramach opłaty klimatycznej pozyskaliśmy 1,3 mln zł, w tym 1,27 mln zł – wylicza. – Niby nieduży spadek, ale jednak. Nie tak sobie wyobrażaliśmy ten sezon.
Wymagający turysta
Co ciekawe, z wójtowych zapisków jasno wynika, że w Rewalu jednocześnie wzrosły wpływy z wynajmu rowerów – i to ponadtrzykrotnie w stosunku do ubiegłego roku.
– To oznacza, że wprawdzie 90 proc. wczasowiczów chce latem słońca, to ich oczekiwania nie kończą się na plaży – ocenia Skraburski. – I z tego wyciągamy już wnioski. Chcemy poszerzyć możliwości spędzania czasu przez turystów. I zbudować im porządne, wypoczynkowe zaplecze. Wprowadziliśmy już np. zakaz zabudowy tymczasowej, wymuszając wysoki standard obiektów, co oznacza koniec z kartonowymi budami.
– Polski turysta stał się wymagający, chce aktywnie spędzać urlop – wtóruje mu Kreft. – Trzeba mu zaoferować atrakcyjną alternatywę dla plażowania, wtedy może uda się go zatrzymać w niepogodę.
Dobrym przykładem jest Świnoujście. – Potencjalne straty wynikłe z kiepskiej aury można zminimalizować – podkreśla Robert Karelus, rzecznik prezydenta miasta. Także on ocenia, że sezon w Świnoujściu był słabszy niż rok temu. – Ale nie tak zły jak gdzie indziej – podkreśla. – Ten, kto zakładał niekorzystny scenariusz i inwestował w infrastrukturę i pozaplażowe letnie atrakcje, stracił najmniej.
Świnoujście ma niejeden atut – leży przy granicy z Niemcami, w plebiscytach na najlepszy kurort w kraju jest na szczycie, rok w rok jego plaże legitymują się Błękitną Flagą, tu odbywa się m.in. gromadząca ponad 100 tys. ludzi Karuzela Cooltury, a na promocję wydaje się ok.  2 mln rocznie. Ale w tym roku w wyspiarskim Świnoujściu spadło w lipcu aż 250 l deszczu na metr kwadratowy, podczas gdy zwykle w tym miesiącu średnio spada 50 l na mkw.
– Ale to turystów nie odstraszyło i trzeba było uruchamiać dodatkowe promy – wskazuje Karelus. – Czyli można. Jak nie zyskać, to przynajmniej jak najmniej stracić.
Przykład z Hiszpanii
Józefa Ratajskiego, wiceprezesa Polskiej Izby Turystyki, słaby sezon nie zaskoczył. – Od początku mówiłem, że nie ma co liczyć na to, że polscy turyści zrezygnują z Egiptu czy Tunezji – podkreśla. – Ci, którzy się wystraszyli rozruchów, wybrali Turcję albo atrakcyjne cenowo Czarnogórę, Chorwację czy wracającą do łask Bułgarię, też ze stuprocentową gwarancją słońca.
Ratajski zaznacza, że polska turystyka nie powinna liczyć na przypadki. – Nie mamy Riwiery Tureckiej, więc musimy znaleźć inny sposób, żeby Polakom chciało się odpoczywać nad polskim morzem – wskazuje. I postuluje, żeby myśleć "systemowo": – Dziś polskie kurorty to odrębne księstwa, każde ma swoje podatki, choćby gruntowe czy klimatyczne. I ściągają je, windując ceny kwater, usług turystycznych i gastronomicznych. Proszę zobaczyć, ile w  Polsce kosztuje kilogram ziemniaków, a ile frytki nad morzem.
Ubolewa, że nie ma w Polsce wspólnych programów lojalnościowych. – Znikły bony turystyczne, podczas gdy Hiszpanie, którym rząd do tego dopłaca, w ten sposób ściągają emerytów z całej Europy. I to się im opłaca, bo taki emeryt przy okazji zostawia tam średnio 200 euro niezależnie od tego, ile kosztuje go organizowany urlop.
Konieczność inwestowania w infrastrukturę uważa za oczywistą. – Ale zacząć trzeba od  sprawy elementarnej, czyli dogodnego dojazdu – podkreśla. – Jeśli dziś z Warszawy do Gdańska jedzie się samochodem 6 godzin w korkach, to jak trzeba być zdeterminowanym, by na urlop nad morze jechać z Katowic?
Rzeczpospolita

planujemy

Ponad połowa Polaków (57%) już zaplanowała lub właśnie planuje tegoroczne wakacje. Większość z respondentów (53%) zamierza spędzić je nad polskim morzem. Za najbardziej rozrywkowy region nad Bałtykiem uważana jest Zatoka Gdańska, za najładniej położony i zadbany – Półwysep Helski, zaś na rodzinny wypoczynek najlepiej jest wybrać się na Pomorze Środkowe i Zachodnie. Najważniejszymi kryteriami wyboru miejscowości nadmorskiej są: ładna, szeroka plaża oraz koszty i standard zakwaterowania – tak wynika z badań przeprowadzonych przez ARC Rynek i Opinia.

Niemal co piąty zapytany wie już, dokąd pojedzie na wakacje i dokonał stosownych rezerwacji, 43% – myśli o wakacjach i zastanawia się, dokąd pojechać. Jednocześnie ubiegłoroczna niekorzystna pogoda nie zniechęciła badanych do odpoczynku nad Bałtykiem – taką opcję wybierze 53% respondentów.

Najważniejszymi kryteriami wyboru miejscowości turystycznej są: jakość plaży (90%), cena (88%) i standard zakwaterowania (84%), zaplecze gastronomiczne (77%) oraz walory klimatyczno-zdrowotne (74%). Zdecydowanie najmniej istotne okazały się udogodnienia związane z opieką nad małymi dziećmi (31%). Podczas ubiegłorocznych wakacji najpopularniejszymi miejscowościami nadmorskimi podczas ubiegłorocznych wakacji były: Kołobrzeg (9%), Gdańsk (8%), Mielno (6%), Łeba (6%), Międzyzdroje (6%) oraz Sopot (5%).  

Ponad połowie badanych (62%) udało się znaleźć nocleg tańszy niż 50 złotych, zaś na nocleg droższy niż 80 złotych zdecydowało się tylko 17% badanych. Regionem, gdzie można było znaleźć najtańsze noclegi był Półwysep Helski – 69% odpoczywających tam osób zapłaciło za nocleg mniej niż 50 złotych.

A może nad morze?

A może nad morze?
Wypoczynek nad polskim morzem oznacza zdecydowanie więcej atrakcji niż możesz przypuszczać. Półwysep Helski, Kołobrzeg, Sopot, Władysławowo, to tylko kilka naszych perełek. Polskie piaszczyste, szerokie i bardzo czyste plaże są zdecydowanie ładniejsze niż nad Morzem Śródziemnym. Infrastruktura turystyczna i walory przyrodnicze naszego Wybrzeża z roku na rok kuszą coraz bardziej. Nad Bałtykiem poza kąpielami i opalaniem naprawdę jest co robić. Przybywa eleganckich hoteli, ośrodków SPA, obiektów sportowych, organizowane są koncerty i cykliczne imprezy, a lokalne przysmaki mogą z powodzeniem konkurować z europejskimi potrawami. 

Bałtycka przyroda 

Polska Północna jest wyjątkowa piaszczysta – nasze plaże, ciągnące się wzdłuż zjawiskowych klifowych brzegów, pełne drobnego piasku to nasz prawdziwy skarb. Morska woda jest czysta i orzeźwiająca. Średnia temperatura wody w linii brzegowej oscyluje w granicach 19 stopni. Polskie Wybrzeże to także wydmy. Jedną z naszych naturalnych atrakcji turystycznych, a zarazem unikalnych w skali całej Europy są wydmy ruchome, które, np. w okolicach Łeby przypominają najprawdziwszą pustynię. Wybierając się nad polskie morze można zachwycać się cudowną przyrodą. Parki narodowe: Woliński, Słowiński i Drawski oraz Parki krajobrazowe: szczeciński, drawieński, cedyński, czy barlinecko – gorzowski oraz liczne rezerwaty po prostu zachwycają!

Atrakcje nie tylko plażowe

Już późną wiosną polskie nadmorskie kurorty zaczynają tętnić życiem. Każdy znajdzie coś dla siebie – i to w zadawlającej „dawce”. Amatorzy sportów wodnych także będą usatysfakcjonowani – wypożyczalnie motorówek i skuterów wodnych zapewniają prawdziwie ostrą jazdę. Coraz dłuższe i doskonale przygotowane trasy rowerowe i nord-walkingowe pozwalają zregenerować organizm, odpocząć i zadbać o kondycję. Jeżeli masz ochotę na partię golfa na znakomicie przygotowanym polu to zapraszamy do Kołczewa, Binowa i Choszczna, gdzie możesz wziąć udział w profesjonalnych turniejach.

Muzyka, gwiazdy, rozrywka 

Już dawno wakacje nam morzem przestały kojarzyć się jedynie z rodzinnymi wczasami, czy pobytem w sanatorium. Liczne kafejki, kluby, dyskoteki umożliwiają naprawdę dobry „clubbing”. Na pewno nie będą narzekać fani dobrej muzyki i kabaretów. Polskie gwiazdy organizują letnią trasę koncertową, a kabareciarze niemal codziennie występują w amfiteatrach. Miłośnicy muzyki poważnej nie mogą opuścić Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Kamieniu Pomorskim i cieszącego się prestiżem Międzynarodowego Festiwalu Pieśni Chóralnej w Międzyzdrojach. Interesujące są także takie imprezy, jak: Intefolk w Kołobrzegu, Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej Fama w Świnoujściu, a wisienką na torcie jest oczywiście Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach. 
Lista atrakcji jest bardzo długa, a co najważniejsze dostosowana do każdej grupy wiekowej i rodzaju zainteresowań. 

Na zdrowie

Kilka faktów. Natura „wyposażyła” nasze Wybrzeże w cenne substancje lecznicze: jod, złoża borowiny i solanki. Jeżeli masz problemy z tarczycą, alergiami, przewlekłymi chorobami dróg oddechowych, skłonnością do przeziębień to wakacje nad polskim morzem są dla Ciebie idealną propozycją. Sam pobyt nad Bałtykiem ma właściwości lecznicze, a dodatkowe, nowoczesne zabiegi zbawiennie wpłyną na Twoje zdrowie. Nadmorskie miejscowości słyną również z bogatej oferty zabiegów fizjoterapeutycznych. Nasze kurorty słyną ze znakomitej kadry rehabilitantów. Kilkanaście dni nad morzem pozwoli Ci zadbać o zdrowie i znacznie poprawić kondycję. 

sobota, 6 grudnia 2014

Najsłynniejsze zdjęcie Ziemi. Kto zrobił najsłynniejsze zdjęcie Ziemi? - TVN24

Najsłynniejsze zdjęcie Ziemi. Kto zrobił najsłynniejsze zdjęcie Ziemi? - TVN24

Nowy basen rybacki

Przyjemnie jest patrzeć jak pięknieje nasze miasto. Darłowo przechodzi od dłuższego czasu istną metamorfozę. Turyści regularnie decydujący się na wczasy nad morzem każdego roku są coraz bardziej zaskakiwani ilością powstających atrakcji.

Jedną z większych inwestycji w dziejach miasta Darłowo jest budowa basenu rybackiego, zlokalizowanego tuż przy ujściu rzeki Grabowej do Wieprzy. Na ten cel przeznaczono ponad 13 mln złotych. Basen podzielono na trzy obszary, gdzie możliwość cumowania znajdzie aż 50 kutrów o długości do 17 m. Całkowita powierzchnia przekracza 2 hektary.

piątek, 5 grudnia 2014

„Darłowscy Twardziele” świętują

Od dekady członkowie Klubu Morsów „Darłowscy Twardziele” aktywnie spędzają czas przy wspólnych kąpielach w Bałtyku. W tym roku Klub obchodzi Jubileusz 10-lecia, który postanowił uczcić kąpielą w towarzystwie morsów z całej Polski.
Wszystkich chętnych do wspólnego świętowania zapraszamy 14 grudnia (niedziela) od godziny 10.00 nad kąpielisko przy hotelu Apollo (Darłówko Wschodnie). W programie barwny korowód ulicami Darłówka oraz mnóstwo ciekawych zabaw integracyjnych.

Serdecznie zapraszamy, niepowtarzalna atmosfera gwarantowana! 

Nakręceni na pomaganie

Zapraszamy wszystkich chętnych do wzięcia udziału w czwartej edycji akcji zbierania plastikowych nakrętek.
Akcja „Nakręceni na pomaganie” organizowana jest co roku przez Darłowskie Centrum Wolontariatu. Czyste zakrętki od napojów, chemii gospodarczej, kawy można zostawiać w placówkach szkolnych, przedszkolnych oraz w delikatesach Bato. Całkowity dochód uzyskany ze zbiórki zasili konto funduszu wspierającego leczenie dzieci niepełnosprawnych, podopiecznych DCW.

Nie wyrzucaj nakrętek do kosza – pomóż spełnić dziecięce marzenia!

czwartek, 27 listopada 2014

Zostań Świętym Mikołajem!

Darłowskie Centrum Wolontariatu już po raz szósty organizuje Laponię Świętego Mikołaja, zachęcając wszystkich chętnych do współpracy przy jej organizacji.
Impreza odbędzie się 21 grudnia w godzinach 13-16 na placu przed darłowskim Ratuszem. Szereg atrakcji w połączeniu z kiermaszem bożonarodzeniowym to świetna okazja do rodzinnej zabawy w towarzystwie samego Mikołaja. Dochód ze sprzedaży w całości przeznaczony zostanie na stypendia dla dzieci i młodzieży z niezamożnych środowisk.


poniedziałek, 24 listopada 2014

Darłówko - najstarsze kąpielisko nad polskim Bałtykiem

Zalety Bałtyku zaczęły interesować turystów pod koniec XVIII wieku. W 1798 roku powstało pierwszy morski kurort w Bad Doberan (Niemcy), a w Polsce najstarszym kąpieliskiem jest Darłówko.
Pomimo tego, że za datę powstania uznaje się rok 1814 to właśnie dzisiaj mija 201 rocznica ukazania się pierwszej wzmianki o Darłówku. 24 lipca 1812 roku w jednej z berlińskich gazet ukazało się ogłoszenie zapraszające do kurortu Darłówko.
Zamieszczone zostało na zlecenie lekarza Georga Friedricha Buettnera - właściciela pierwszego obiektu kąpieliskowego, gdzie można było zażywać kąpieli zimnych i gorących oraz zabiegów poprawiających zdrowie.
Obiekt znajdował się przy plaży, w miejscu dzisiejszego hotelu Apollo. Ciekawostką jest fakt, że doktor Buettner na budowę obiektu otrzymał dofinansowanie od króla pruskiego. Mimo trwającej właśnie wojny napoleońskiej król uznał, że budowa kąpieliska jest sprawą na tyle ważną, że postanowił dołożyć do przedsięwzięcia swoje pieniądze.
Okrągłą rocznicę powstania kąpieliska Darłówko będziemy obchodzić jednak oficjalnie - w 2014 roku.

Informacja darlowo.pl na podstawie tekstu "Zapomniany doktor z Darłowa" Marcina Barnowskiego.

Marina w Darłówku

Marina została oddana do użytku w maju ubiegłego roku. Powstała w miejscu portu rybackiego. Gdzie podziali się rybacy? Tymczasowo cumują przy innym nabrzeżu. Wkrótce będą mieli nowoczesny basen w porcie do swego użytku. Inwestycja w toku. 
Darłowski port jest spółką należącą do samorządu. To on przystąpił do unijnego programu, w ramach którego w 40 procentach UE dofinansowała powstanie mariny. Urządzono więc 67 stanowisk dla łodzi o długości od sześciu do 15 metrów. Żeglarze mogą skorzystać nie tylko z możliwości zacumowania, ale również z prądu, słodkiej wody, prysznica, pralni i bezprzewodowego Internetu. Płacą przy tym przystępną stawkę 50 złotych dziennie – jako ryczałt. Waldemar Śmigielski, dyrektor portu w Darłowie, tłumaczy: – Taka forma rozliczenia jest wygodna. Żeglarze chwalą ją sobie, bo nie muszą rozliczać się za poszczególne tak zwane media osobno, jak jest często w innych marinach.
A żeglarzy przybywa. O ile – według informacji zaczerpniętych od dyrektora Śmigielskiego – wcześniej w sezonie do Darłówka zawijało od 150 do 200 żaglówek, to w poprzednim, pierwszym gdy działała marina, było to 550 jachtów! W tym roku można się ich spodziewać jeszcze więcej, bo wieść, że na wybrzeżu Bałtyku pojawiło się nowe miejsce przyjazne wodniakom dopiero się rozchodzi. Niemal połowa gości pochodziła z Niemiec, 170 z Polski, a reszta to Skandynawowie. Żeglarze to bardzo solidarne i zwarte środowisko; pozytywna rekomendacja ma w nim ogromne znaczenie. A marinę darłowską z pewnością będą sobie polecać. 
Szansę przystąpienia do wspomnianego wcześniej programu o nazwie Zachodniopomorski Szlak Żeglarski miały wszystkie nadmorskie samorządy naszego województwa. Niektóre, jak na przykład Mielno, uznały że nie są w stanie udźwignąć kosztów. Tym samym szlak składa się w tej chwili z marin w: Świnoujściu, Dziwnowie, Kamieniu Pomorskim, Mrzeżynie, Dźwirzynie, Kołobrzegu i Darłowie. Żałować można, że zabrakło podobnej inicjatywy u wschodnich sąsiadów, czyli w województwie pomorskim. Płynąc z Darłowa żeglarze mają do dyspozycji przystosowaną do ich potrzeb marinę dopiero w Łebie. Mogą, oczywiście, zatrzymać się w Ustce, ale nie w miejscu specjalnie przygotowanym, ale po prostu gdzieś w porcie. 
W Darłowie w nieodległym terminie powstanie druga marina – od strony otwartego morza. Zaplanowana jest jako element kompleksu apartamentowego Marina Royale, którego budowę belgijscy inwestorzy mają rozpocząć zaraz po wakacjach. Czy nie będzie to konkurencja dla przystani samorządowej? Waldemar Śmigielski komentuje: – Nie odbieramy tego w kategoriach konkurencji. Możemy się tylko cieszyć, że do Darłówka będzie zawijać więcej jednostek. Zresztą warunki w tamtej marinie będą trudniejsze, bo w końcu jest to awanport, gdzie jest duże stałe falowanie, co dla małych łodzi jest niewygodą, a żeglarzom odbiera komfort wypoczynku. 
Darłówko, czyli nadmorska dzielnica Darłowa, mocno się zmieniło i zmieniać będzie się dalej, bo samorząd ma plan inwestycyjny rozpisany na okres całej obecnej unijnej tzw. perspektywy finansowej, czyli do 2020 roku. Jest ona punktem odniesienia dla lokalnych działań, bo Darłowo należy do tych gmin, które po mistrzowsku i z ogromnym pożytkiem potrafią korzystać z finansowego zewnętrznego wsparcia. Umie także współpracować z administracją specjalną, zwłaszcza Urzędem Morskim w Słupsku, dzięki czemu na przykład od niedawna udostępniony został półtorakilometrowy bulwar wzdłuż rzeki Wieprzy, który rozpoczyna się w porcie. Miasto ze swej strony dołożyło urządzenia „siłowni pod gołym niebem”. Powstało atrakcyjne miejsce rekreacji, gdzie jedni będą mogli pospacerować, a inni pobiegać albo poćwiczyć na świeżym powietrzu. – Nie da się wszystkiego zrobić od razu – tłumaczy dyrektor Śmigielski. – Wiemy, czego chcemy i małymi krokami nasz plan realizujemy. 
Zakłada on m.in. budowę wspomnianego basenu portowego dla rybaków, który będzie miał powierzchnię dwóch hektarów i zostanie wyposażony – podobnie jak to jest w marinie – w pływające pomosty. Mimo ograniczenia liczby kutrów, do jakiego doszło po wstąpieniu Polski do UE, Darłowo pozostaje macierzystym portem dla 37 jednostek połowowych. W basenie będzie miejsce również dla 27 jednostek świadczących usługi w zakresie wędkarstwa morskiego. Ich liczba pokazuje, że obsługa zjeżdżających z całego kraju – i nie tylko – amatorów samodzielnego łowienia dorszy czy łososi staje się ważną częścią biznesu turystycznego. 
Rozwojowi turystyki sprzyja również konsekwentna współpraca samorządu z Kołobrzeską Żeglugą Pasażerską. Jej efektem jest uruchamiane w każde wakacje bezpośrednie połączenie promowe z duńską wyspą Bornholm. W planach jest połączenie stałe, toteż – znowu wspierając się funduszami unijnymi – Darłowo zaczęło budowę terminalu odpraw pasażerskich. Odbywa się to w ramach programu Interface Plus mającego na celu pobudzanie ruchu turystycznego między Polską, Danią i Niemcami. Pieniądze z niego przeznaczone są dla miast posiadających stałe połączenie pasażerskie. 
Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa, kwituje: – Morze to nasze naturalne bogactwo. Z drugiej strony oczekiwania turystów i wczasowiczów rosną. Dlatego staramy się szukać sposobów, żeby dać im jak największą satysfakcję i poczucie dosytu. Chcemy, żeby nacieszyli się morzem i do nas wracali. A kiedy mówimy „morze”, mamy na myśli nie tylko plażę, ale również klimat portowego miasta. 
W granicach gminy miejskiej Darłowo znajduje się prawie 6 km plaż z kąpieliskami morskimi, które w latach 2012-2013 częściowo objęte zostały pracami inwestycyjnymi polegającymi na budowie umocnień brzegu morskiego. Ochrona brzegu morskiego na wschód od portu Darłowo jest największą tego typu inwestycją w powojennej historii Polski. Efektem docelowym całej inwestycji ma być zwiększenie długości linii brzegowej, zahamowanie erozji wybrzeża oraz poszerzenie plaży o minimum 15 metrów.
Imprezy żeglarskie
26–28 czerwca – Bałtycka Inauguracja Festiwalu Żagli ISSA – Port w Darłowie
2–4 lipca – BAKISTA CUP – Regaty po Zachodniopomorskim Szlaku Żeglarskim (etap Darłowo)
21–24 sierpnia – Międzynarodowe Morskie Mistrzostwa Polski w KWR i ORC International (regaty)

Imprezy wędkarskie
15–18 maja – XXXII Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Morskim z Dryfujących Łodzi na Przynęty Sztuczne
1 czerwca – Wędkarski Dzień Dziecka – Darłowo (Wyspa Łososiowa)
5–8 czerwca – Grand Prix w Wędkarstwie Morskim o Puchar Burmistrza Darłowa 
12–15 czerwca – Wędkarski StrongMan. 
23-24 sierpnia – Ogólnopolskie Zawody Surfcastingowe Darłowska Plaża 2014

Magazyn Prestiż nr 5

Z Darłowa na Bornholm

W tym roku Kołobrzeska Żegluga Pasażerska, z którą w sprawie uruchomienia linii promowej porozumiały się władze samorządowe Darłowa, zaplanowała na czas wakacji rejsy na Bornholm w środy: 9, 16, 23, 30 lipca oraz 6, 13, 20, 27 sierpnia. Dorośli popłyną w obie strony (gdy wracają tego samego dnia) za 190 zł, dzieci w wieku 4-12 lat za 170 zł (małe, do 4 lat popłyną bezpłatnie). Jest też możliwe wykupienie biletu rodzinnego (dwoje dorosłych i dzieci od 4 do 12 lat) – wtedy bilet kosztuje 170 zł od osoby.
Katamaran Jantar zabiera również rowery (dodatkowa opłata 50 zł). To o tyle ważne, ze Wyspa jest rajem dla rowerzystów. W każdy jej zakątek można dotrzeć na dwóch kółkach. A ponieważ nietrudno o tani nocleg, jest to najlepszy sposób zwiedzania Bornholmu. Choć to niewielki obszar lądu, jest na nim wszystko, czego można sobie życzyć, by wypocząć. Klimat dużo łagodniejszy niż na naszym wybrzeżu Bałtyku (niczym śródziemnomorski), czyste powietrze, góry, szerokie plaże o niezwykle drobniutkim białym piasku. Do tego liczne atrakcje turystyczne i niezwykle sympatyczni ludzi. 
Darłowo dąży do ustanowienia stałego połączenia z Bornholmem. Samorząd przystąpił do budowy nowoczesnego terminalu odpraw pasażerskich, który zacznie działać od przyszłego roku. To jeden z elementów wieloletniego programu inwestycji mających podkreślać morski charakter kurortu. O innym – darłowskiej marinie – piszemy wewnątrz numeru. 
Magazyn Prestiż nr 5

Szkoła morza - Darłowo

Niedawny Dzień Otwarty pokazał po raz kolejny, że Zespół Szkół Morskich w Darłowie – mimo ogólnego głębokiego niżu demograficznego – na brak chętnych do nauki nie narzeka i narzekał nie będzie. Pierwszego dnia wiosny przyjechali z rodzicami gimnazjaliści z różnych miejscowości pomorskich, ale również z odleglejszych stron. Mogli z bliska przyjrzeć się szkole, która choć kameralna (obecnie uczy się w niej ok. 340 osób) ma dużo do zaoferowania.
Wbrew stereotypowi, w ZSM kształcą się nie tylko chłopcy. Męskie są klasy technikum o profilu mechanicznym. Pozostałe (nawigacja, logistyka, hotelarstwo) to już pełne równouprawnienie i różne proporcje płci w klasach – zależnie od specjalności. 
Kiedy pytamy pierwszoklasistów – przyszłych nawigatorów i mechaników, co spowodowało, że wybrali właśnie darłowskie technikum morskie, bez wahania odpowiadają: perspektywy. Rzeczywiście, niewiele jest dzisiaj zawodów, w których nie ma bezrobocia. A absolwenci ZSM bez trudu znajdują pracę zaraz po ukończeniu szkoły (jeśli nie idą na studia), lub po studiach. Ba, będąc pełnoletnimi, pracować mogą już w trakcie nauki. Chętnie przyjmowani są statki na płatne praktyki. Łączą – za specjalną zgodą dyrekcji – przyjemne z pożytecznym, bo pływając od czerwca do września zarabiają na swoje potrzeby, ucząc się jednocześnie zawodu w realnych warunkach. 
Darłowianie są przyzwyczajeni do widoku młodzieży w granatowych, marynarskich mundurach. Dla przyjezdnych to atrakcja. – Dawniej było to jeszcze bardziej spektakularne – mówi Bogdan Balcerzak, wicedyrektor szkoły. – Rano młodzież wychodziła z internatu i szła na lekcje ulicami miasta w zwartym szyku. Obecnie musztra dotyczy tylko nowych uczniów i to przez zaledwie kilka pierwszych tygodni. Potem już każdy wie, jak powinien się zachowywać, jak dbać o mundur. Trzeba przyznać, że widok naszych uczniów w mundurach robi wrażenie. Przekonujemy się o tym także podczas wyjazdów zagranicznych. Kiedy byliśmy na przykład w Anglii, nasza grupa robiła furorę, wszyscy się za nami oglądali, zaczepiali.
ZSM w Darłowie był kiedyś szkołą resortową, podlegającą Ministerstwu Transportu i Gospodarki Morskiej. Od czasu reformy administracyjnej jej organem prowadzącym jest starostwo powiatowe w Sławnie. Chociaż szkoła podlega starostwu, wspierana jest przez samorząd darłowski. To zrozumiałe w mieście, które odbudowuje swój morski charakter i jako morskie się promuje (w ub. roku oddano do użytku nowoczesną marinę, dzięki współpracy z Urzędem Morskim rozbudowuje się port rybacki). 
Morski charakter Darłowa podkreśla również działająca w nim szkoła morska. Chcąc propagować wiedzę o żeglarstwie, oceanografii, faunie i florze akwenów morskich samorząd zainicjował 
Miejską Olimpiadę Wiedzy pod nazwą „Paszport na Pogorię”. Mogli w niej uczestniczyć uczniowie darłowskich szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych oraz uczniowie mieszkający w Darłowie a uczący się poza Darłowem. Nagroda była niebagatelna: udział w rejsie wielkim żaglowcem po Morzu Śródziemnym dla dziewięciu zwycięzców Olimpiady (dziesiątym miejscem, na zasadzie „dzikiej karty”, mógł zadysponować patron wydarzenia – burmistrz Darłowa).
Tak więc łącznie dziesiątka darłowskich uczniów stała się uczestnikami rejsu szkoleniowego żaglowcem „Pogoria”, który odbył się od 28 lutego do 9 marca br., a zorganizowany został we współpracy z koszalińskim klubem jachtowym Tramp. Uczestnicy dotarli najpierw do Genui, a później – już na pokładzie statku – odwiedzili kilka portów, w tym Saint Tropez i Niceę. Jak wspominają wyprawę? – Super! Mieliśmy okazję zobaczyć, jak to jest na prawdziwym żaglowcu. Pełniliśmy wachty, ćwiczyliśmy określanie pozycji statku, pracowaliśmy przy żaglach – słyszymy w odpowiedzi. 
Na co dzień uczniowie Zespołu Szkół Morskich również praktycznie uczą się obowiązków marynarza, bo szkoła ma swój statek ćwiczeniowy „Franek Zubrzycki”. Jako jedyna w Polsce! Przy szkole działa również klub żeglarski „Goliat”, gdzie młodzież może zasmakować pływania. 
Dyrektor Magdalena Miszke, z wykształcenia historyk, mówi: – Staramy się przygotować młodzież do pracy jak najlepiej. Wiemy, że nasi absolwenci mają u pracodawców dobrą opinię. Wciąż szukamy możliwości rozszerzenia oferty edukacyjnej. I w ramach takich starań przyszłoroczna klasa o specjalności nawigacyjnej będzie prowadzona w oparciu o współpracę ze Strażą Graniczną. Co to oznacza? Kto ukończy tę klasę, nie będzie miał oczywiście od razu miejsca w SG, ale z pewnością łatwiej mu będzie odbyć kwalifikację do służby. To niezwykle ważne w czasach, gdy trudno o pracę. Straż Graniczna zaś potrzebuje specjalistów, toteż chętnie przystała na propozycję współpracy. 
Absolwenci szkoły w większości pracują na morzu – pływają po całym świecie, pod wieloma banderami. Niektórzy jednak poszli zawodowo w innym kierunku (opinie dwóch z nich – Stanisława Gawłowskiego i Cezarego Łazarewicza – zamieszczamy obok). Niezależnie, jakie zawód wykonują, czują związek ze szkołą i Darłowem. – Nie jesteśmy w stanie śledzić losów wszystkich naszych uczniów, ale oni sami często podtrzymują kontakt z nami – mówi Bogdan Balcerzak. – To świadczy o tym, że lata, które tutaj spędzili były dla nich ważne. 

Magazyn Prestż nr 4

Darłowo – serce polskiego wolontariatu

Kiedy to się zaczęło? Dla Doroty Kuriaty – trochę ponad 10 lat temu. Była wtedy nauczycielką matematyki i fizyki w Zespole Szkół im. Stefana Żeromskiego w Darłowie. Polska wkrótce miała wstąpić do Unii Europejskiej. Młodzież przygotowywała związane z tym wydarzeniem happeningi i inne akcje. – Po udanym referendum unijnym chcieli działać dalej. Stworzyli projekt, który odbił się szerokim echem w całej Polsce, a był to kurs języka angielskiego dla bezrobotnych mieszkańców Darłowa – wspomina pani Dorota. 

Urodzaj pomysłów

Uczniowie postawili się w roli nauczycieli. Wszystko opracowali sami: od programu nauczania, przez promocję pomysłu w mediach, po prowadzenie zajęć. Kurs trwał pół roku i okazał się sukcesem. Postanowili pójść dalej. Ponieważ w szkole była klasa informatyczna, stworzyli kolejny program – kurs komputerowy połączony z nauką języka angielskiego. Znowu pół roku zajęć. W tym samym czasie pojawił się pierwszy redagowany przez młodzież biuletyn. Rodziły się nowe pomysły. Wszystko bez jakichkolwiek pieniędzy. 
Nic dziwnego, że na Darłowo zwróciły uwagę instytucje propagujące wolontariat w Polsce. Pani Dorota wspomina: – Zaczęliśmy być zapraszani do Warszawy. Prezentowaliśmy to, co udało nam się zrobić. Osoby z rozmaitych organizacji pozarządowych utwierdzały nas w przekonaniu, że są to rzeczy sensowne i wartościowe. Zaczęły się wyjazdy, szkolenia, poznawanie tego środowiska. 
Ważny etap rozwoju to rok 2005, kiedy do Darłowa przyjechała grupa studentek-wolontariuszek. – One wprowadziły nas w tajniki wolontariatu. Ja dostałam się do programu „Liderzy” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. To prestiżowy roczny program, gdzie pod okiem tutorów prowadzi się ścieżkę rozwoju osobistego. Z ich pomocą stworzyłam młodzieżową akademię, która potem przeistoczyła się w Centrum Wolontariatu Młodzieżowego. Później – w roku 2007 – we współpracy z Regionalnym Centrum Wolontariatu w Słupsku podjęliśmy decyzję, że stajemy na własne nogi i zbudujemy własne stowarzyszenie – mówi Dorota Kuriata. 
Darłowianie realizowali wyzwanie za wyzwaniem. Mieli wtedy już na koncie sporo projektów społecznych: „Równać szanse” (skierowany do młodych ludzi mieszkających w małych miejscowościach, stawiający na rozwój umiejętności społecznych), kółko fotograficzne, turniej gier komputerowych, czy projekty filmowe. 

Darłowska Laponia 

Jeśli jest rok 2007, to w naszej historii pojawia się Magdalena Burduk, szefowa promocji w darłowskim ratuszu. – Dorota zadała mi wtedy pytanie, czy napisałabym strategię promocji dla darłowskiego Centrum Wolontariatu. Napisałam i zaproponowałam kilka działań, które mogłyby jeszcze zwiększyć liczbę wolontariuszy i zaangażować społeczność lokalną. W ten sposób narodziła się „Darłowska Laponia Świętego Mikołaja”.
Impreza, która była nowością, została świetnie przyjęta. Od czterech lat odbywa się zawsze w niedzielę najbliższą kalendarzowo mikołajkom (6 grudnia). Na rynku w Darłowie pojawia się wtedy świat elfów stworzony przez wolontariuszy z Darłowskiego Centrum Wolontariatu oraz wielu stowarzyszeń z nim współpracujących. Kulminacyjnym punktem jest zawsze uroczyste przybycie do miasta świętego Mikołaja i jego spotkanie z dziećmi. Tradycyjnie przy tej okazji następuje również „odpalenie” choinki bożonarodzeniowej, która jest symbolem integracji społeczności Darłowa. Ale wielki przedświąteczny kiermasz ma również konkretny cel: zbiórkę pieniędzy na fundusz stypendialny. 
Dorota Kuriata wyjaśnia: – Fundusz służy samym wolontariuszom. Dzięki niemu możemy wspierać finansowo ich pasje i wartościowe pomysły. Wolontariuszami są często młodzi ludzie z niezamożnych rodzin. Angażują się, pomagają innym, a bywa że nie mają minimum środków, żeby realizować własne zainteresowania. 
Magdalena Burduk dodaje: – Oni nie myślą o złotych górach, potrzebują naprawdę niewiele. Czasami są to takie marzenia, jak w wypadku dziewczynki, która interesuje się końmi, a jej rodziców nie stać było na opłacenie choćby kilku lekcji jazdy konnej. Kto inny potrzebował pieniędzy na książki z interesującej go dziedziny. To bardzo konkretne potrzeby. 
Podczas Darłowskiej Laponii Świętego Mikołaja cały rynek miejski otaczają jednakowe namioty. Ostatnio użyczyła ich darmo warszawska firma Aviotex. – Staramy się, żeby to było wielkie show na miarę naszych możliwości. Raz Mikołaj wpłynął na rynek statkiem w asyście kompanii reprezentacyjnej szkoły morskiej, w ostatnim roku asystowali mu wszyscy strażacy z powiatu sławieńskiego – relacjonuje Magdalena Burduk. 
 Pani Dorota dodaje: – Nasz pomysł uznano za przykład dobrej praktyki i opisano na stronie Prezydenta RP propagującej wolontariat. Zresztą w zeszłym roku nasza akcja wygrała konkurs na najlepszą w kraju kampanię społeczną. To rzeczywiście jest coś nietypowego, bo angażuje wszystkie środowiska: edukacyjne, stowarzyszenia pozarządowe, instytucje samorządowe, ale i biznes. Dlatego impreza nie kosztuje żywej gotówki, bo współorganizatorzy wnoszą wkład pozafinansowy. Ta impreza tworzy dobry klimat, pokazuje jak można współpracować z samorządem, organizacjami czy instytucjami. 

Z aktywnością we krwi 

Wciąż najliczniejszą grupą wolontariuszy są uczniowie. Ci jednak dorastają, a po maturze wyjeżdżają z Darłowa na studia. Można by sądzić, że grozi to zerwaniem ciągłości pracy. Ale i na to znalazł się sposób: – Założyłam sobie, że będziemy działać profesjonalnie. Pierwszym elementem była strategia promocji i rozwoju, dokumenty, które wypracowaliśmy wspólnymi siłami. I to nam porządkuje sprawy. W Darłowie nie ma szkoły wyższej, więc młodzi ludzie po maturze się rozpływają. Postanowiliśmy utworzyć w każdej placówce oświatowej szkolny klub wolontariusza pod opieką nauczycieli i pedagogów. W ramach takiej regionalnej sieci wolontariatu mamy już 16 punktów. Każda placówka ma odrębny program, bo inaczej będzie on wyglądał w szkole podstawowej, inaczej na przykład w szkole morskiej. Idea jest wspólna i wspólne działanie. Spinają to wszystko nauczyciele. Kiedy ze szkoły odchodzi kolejny rocznik a przychodzi nowy, ramy pozostają niezmienne. 
Jak się okazuje, młodzi ludzie, którzy zarazili się ideą wolontariatu w Darłowie, także po wyjeździe z miasta nie rezygnują ze społecznego zaangażowania. – Docierają do nas miłe informacje, ze ktoś jest koordynatorem na przykład Szlachetnej Paczki, albo angażuje się w inne akcje – mówi Magdalena Burduk. – Ta zaszczepiona potrzeba aktywności nie gaśnie. Jeśli ktoś zostaje wolontariuszem w szkole podstawowej, to jest nim i w gimnazjum, i w szkole średniej. Można powiedzieć, że wysyłamy w Polskę młodych ludzi, którzy działalność społeczną mają we krwi. 

Biznes pomaga

Darłowo dzięki swojej aktywności od czterech lata jest jednym z 60 w Polsce ośrodków uczestniczących w programie rozwoju działań lokalnych. Jego założeniem jest wspieranie zwykłych ludzi, którzy chcą coś zrobić dla innych. – W ramach tego programu organizujemy konkursy grantowe na mini projekty aktywności społecznej. Ci, którzy startują w konkursie, dostają od nas pieniądze na określony cel i wydają je później w swojej grupie, sąsiedztwie, czy miejscowości na działania, które są ich dobrem wspólnym. Może to być na przykład malowanie świetlicy, albo cykl zajęć pozalekcyjnych dla dzieci. To pokazuje, że angażują się nie tylko ludzie młodzi, ale także dorośli. W ten sposób w jednej ze szkół podstawowych powstało miasteczko ruchu drogowego, emeryci stworzyli sobie kolorową świetlicę, strażacy z Malechowa wspólnymi siłami odremontowali budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, a w Sławnie powstał Uniwersytet Trzeciego Wieku. Tych działań jest bardzo dużo. Fantastyczne jest to, że ludzie nie siedzą z założonymi rękami, ale próbują coś zrobić wspólnie. Tego programu nie moglibyśmy zrealizować bez lokalnego biznesu, bo z założenia jest tak, że Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności poprzez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce daje tylko część środków na ten program – 70 procent, a pozostały wkład musimy znaleźć sami. Często w Polsce jest tak, że pieniądze dokładają samorządy. My postawiliśmy na coś więcej, czyli na zaangażowanie lokalnego biznesu odpowiedzialnego społecznie. Współpracują z nami banki spółdzielcze z Darłowa i Sławna, hotel „Delfin” w Dąbkach i inne firmy.

Dobro zawsze powraca

Darłowskie sukcesy w rozwoju wolontariatu nie byłyby możliwe bez osób takich jak Dorota Kuriata i Magdalena Burduk. O tym, że darłowiankom pomysłów nie brakuje, przekonuje na przykład 10-minutowy film promujący działania lokalne w Polsce, który w połowie swego trwania pokazuje wydarzenia wykreowane w Darłowie! Podobnie z projektem „Sami”, którego celem była ogólnopolska kampania na rzecz przekazywania jednoprocentowego odpisu podatkowego na rzecz organizacji pożytku publicznego. 
– Kiedy zaczynała się ta kampania, trzy lata temu, mieliśmy w swoich szeregach około trzystu osób, a obecnie już pięćset – relacjonuje Magdalena Burduk. – Założyliśmy sobie, że w teledysku pokażemy naszych ochotników. A ponieważ wolontariuszem może być każdy, bez względu na wiek, pokazaliśmy m.in. najmłodszego i najstarszego. W ogóle w teledysku nagranym we współpracy z Kreatywnie.org pojawia się około 300 twarzy naszych wolontariuszy. A dlaczego „Sami”? Pomysł by nagrać teledysk to jedna sprawa, ale trzeba było znaleźć utwór, który słowami idealnie pasowałby to naszego projektu. I Dorota znalazła zespół „Sami” z piosenką zatytułowaną… „Wolontariusz”. Nagraliśmy teledysk i w miesiąc po nagraniu zorganizowaliśmy oficjalną premierę projektu „Sami”. 
Dorota Kuriata: – Darłowo uznać można za serce polskiego wolontariatu. W społeczną aktywność jest zaangażowana niemal każda tutejsza instytucja czy firma. Ważne jest to, by nie konkurować a współpracować. I darłowskie stowarzyszenia takie jak Związek Emerytów i Rencistów, Amazonki, Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych wzajemnie się wspierają. Aktywne są również instytucje sportowe. Orlik dwa lata temu w ramach projektu „Działaj lokalnie” otrzymał środki, które przekazał na nowe bramki dla dzieci. 
– Wolontariat nauczył mnie, że dzięki współpracy można osiągać niesamowite rzeczy i realizować ambitne pomysły – mówi Magdalena Burduk. – To coś, co popycha nas do przodu. Dzięki współpracy mnóstwa osób możemy proponować bogaty kalendarz wydarzeń w mieście. W to wszystko są bowiem zaangażowani wolontariusze, a pomysły cieszą się zrozumieniem środowiska lokalnego. Żeby tak się działo, trzeba być zżytym z miejscem, w którym się mieszka i pracuje. I jeśli znajdzie się wspólny mianownik, wszystko pójdzie w pozytywnym kierunku. Nie sztuką jest siedzieć i narzekać. Sztuką jest złapać wiatr w żagle i popłynąć.
Dorota Kuriata: – Często wolontariat wydaje się wzniosłym i odległym określeniem. My staramy się przekonywać, że każda najmniejsza rzecz jaką przekazujemy innym, choćby zwykły uśmiech, jest wolontariatem. To przekazywanie dobra, które zawsze powraca.

Dorota Kuriata

Od czterech lat jest pełnomocnikiem burmistrza Darłowa do spraw kontaktów z organizacjami pozarządowymi. Wcześniej nauczycielka matematyki i fizyki w darłowskim Zespole Szkół im. Stefana Żeromskiego. Pochodzi z Połczyna Zdroju. W Darłowie zamieszkała w związku z pracą męża, który jest oficerem Wojska Polskiego. Jak podkreśla, oboje z mężem świetnie odnaleźli się w Darłowie i uznają je za swoje miejsce na Ziemi.

Magdalena Burduk

Rodowita darłowianka. Przygotowanie zawodowe (organizacja turystyki) z pewnością ułatwia jej kierowanie promocją Darłowa. Wcześniej (2001-2007) była organizatorką i szefową informacji turystycznej. Wulkan pomysłów i niespożytej energii. Podkreśla, że dużo nauczyła się od swojego poprzednika na stanowisku szefa promocji Darłowa – Krzysztofa Walkowa, obecnie sekretarza miasta.

Magazyn Prestiż nr 2(53) 

Czekamy na kolejny festiwal w Darłowie

Po tym, jak praktycznie umarł Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach a Karuzela Cooltury „odjechała” do Warszawy, festiwal w Darłowie stał się głównym tego typu letnim wydarzeniem na polskim wybrzeżu. Sprawdza się bezpretensjonalna formuła bezpośrednich spotkań osobowości ze świata sztuki, dziennikarstwa, polityki i sportu z widzami. Świadomie używamy słowa „osobowości” a nie „gwiazd”, bo taki właśnie bezpośredni kontakt wymaga od występujących osób wykazania się czymś więcej niż tylko splendor popularności. 
Goście darłowskiego festiwalu są osobowościami, mają dużo i z sensem do powiedzenia. Dlatego każde ze spotkań miało swoją publiczność. Nawet dyskusje na wydawałoby się niszowe tematy przyciągały słuchaczy, którzy gotowi byli zrezygnować dla nich z plażowania albo innych wakacyjnych przyjemności. 
Trudno tu omówić wszystkie prezentacje. Parę miało szczególny charakter. Na pewno należało do nich spotkanie z Danutą Wałęsową. Prezydentowa na dobre wyszła z cienia męża – legendy Solidarności. Pokazała się jako osoba bezpośrednia, otwarta i ciepła. Wzbudziła żywe zainteresowanie także jako autorka głośnej książki autobiograficznej. W historii jej życia mogły się przejrzeć miliony Polek. Z pewnością nie przeżywały tak dramatycznych chwil jak ona, ale dzieliły z nią znój codzienności w realiach PRL, troskę o dzieci, inne kobiece doświadczenia, o których napisała. Kiedy Danuta Wałęsowa komentowała książkę, a przez to swoje życie, nie grała, nie starała się dobrze wypaść, była sobą. Publiczność to czuła. Podziękowała pani Danucie długimi oklaskami i jeszcze dłuższą kolejką proszących o autograf.
Trudno nie wspomnieć tu o innej pani – Zofii Kucównie. Znakomita aktorka nie tylko czytała fragmenty rozmaitych tekstów literackich i dziennikarskich, ale także pięknie mówiła o życiu, przyjaźniach, teatrze. Przyjemnością samą w sobie było słuchać pięknej polszczyzny, jaką się posługuje. Można by powiedzieć, że to literatura w czystej postaci, tyle że mówiona. 
Generalnie słowo było podczas darłowskiego festiwalu w centrum. Żywe, barwne i dowcipne w rozmowach gości. Zapisane w książkach, bo tak się złożyło w tym roku, że niemal wszyscy bohaterowie festiwalowych prezentacji mogli się pochwalić własnymi publikacjami, które były przy okazji promowane. Było również słowo ożywiające dramatyczne ludzkie historie w słuchowisku przygotowanym przez Radio Koszalin (o prapremierze „Tartaku” według prozy Daniela Odiji piszemy na kolejnych stronach odrębnie).
Dużo było oczywiście rozmów o mediach i samych mediów. Wspomniane już Radio Koszalin jako współorganizator przygotowało atrakcje muzyczne w postaci finału konkursu o Bursztynowy Mikrofon Radia Koszalin i występ gwiazdy – Elektrycznych Gitar. Przez cały czas również prowadziło swój program z Darłowa, testując przy okazji nabyty niedawno nowoczesny satelitarny wóz transmisyjny. Swój dzień na festiwalu miały radiowa Trójka, a także TVN. 
Z punktu widzenia interesu promocyjnego Darłowa festiwal okazuje się strzałem w dziesiątkę. Nie tylko media patronujące imprezie dużo o niej mówiły. W migawkach newsowych odnotowały ją wszystkie główne stacje telewizyjne. Goście – dziennikarze po powrocie do pracy w swych redakcjach z sympatią wspominali darłowskie spotkania. Tak więc budowanie wizerunku Darłowa jako miejsca idealnego dla rodzinnego wypoczynku, oferującego poza słońcem i piękną plażą również niebanalną rozrywkę, postępuje. To dla przyszłości kurortu nie mniej ważne niż nowe chodniki i ulice, powstające i planowane apartamentowce, czy inwestycje w porcie. 
Wypada pogratulować i czekać na przyszłoroczny festiwal Media i Sztuka. 

Magazyn Prestiż nr 7

sobota, 22 listopada 2014

Tylko trzy kwadranse, czyli Darłowo coraz bliżej




Sądzić tak można choćby po coraz większej liczbie wpisów koszalinian i zamieszczanych przez nich zdjęć w serwisie Facebook, których tłem jest właśnie Darłowo. Jednym z zaprzysięgłych fanów tego miasta jest pan Marek Jóźków, koszaliński fotografik: – Dla mnie Darłowo to przede wszystkim Darłówko, czyli dzielnica nadmorska. Z podziwem patrzę, jak wszystko tam się zmieniło w ostatnich latach. Uporządkowany port, marina dla jachtów, prospekt spacerowy wzdłuż Wieprzy. Czuję się tak, jak bym był w jakimś kraju zachodnim. Już nie pachnie smutnym zaściankiem. Wolę jeździć do Darłówka niż do Mielna. Tu i tu latem jest dużo turystów, ale w Mielnie ten tłum męczy, a w Darłówku jakby się gdzieś rozpływał. Po sezonie Darłówko nadal żyje, czego nie można powiedzieć o Mielnie. A poza tym to najlepsze miejsce do fotografowania sztormów, co uwielbiam. 
A tak uzasadnia wybór Darłówka na niedzielne spacery Zygrfyd Rospondek, od roku mieszkaniec Koszalina, który zamieszkał w nim, szukając zmiany klimatu dla dzieci chorujących na chroniczne nieżyty dróg oddechowych: – Przyjechaliśmy z rodziną ze Śląska. Lekarze powiedzieli nam, że najlepszym sposobem na wyleczenie córek z początków astmy będzie zmiana klimatu. Trochę trudno było się przyzwyczaić do małego miasta, jakim przy Katowicach wydaje się Koszalin. Ale za to morze jest nagrodą za wszystko. Jeździmy najczęściej do Darłówka. Utarło się, że w sobotę albo niedzielę, a czasami w oba te dni odbywamy rodzinny rytuał: godzina, półtorej po plaży, a potem do akwaparku przy hotelu Jan. Pewnie kiedy akwapark powstanie w Koszalinie, pojawi się pokusa, żeby skorzystać z pływania na miejscu, ale na razie jesteśmy wierni „Janowi”.
Pan Zygfryd zwraca uwagę na jeszcze jedną atrakcję, która miejscowym i nawet koszalinianom może wydawać się czymś oczywistym: – Można spacerować po nabrzeżu i obejrzeć port z bliska: statki, łodzie, ściągnięte z kutrów i zwinięte sieci. Robimy sobie czasami wycieczki do innych miejscowości nadmorskich i nigdzie nie ma takiej możliwości, żeby po prostu chodzić po porcie. A już super rewelacja to ryba prosto z kutra. Na przykład w Ustce rzecz niemożliwa. Z Darłówka zawsze przywozimy ryby. Świeży bałtycki śledź według przepisu Basi, mojej żony, to rarytas. A ostatnio raz za razem udaje się nam kupić sandacze.
Kiedy pytamy mieszkańców Koszalina, z czym im się kojarzy Darłowo, często wymieniają zamek. Rzeczywiście, zamek darłowski to coś unikalnego. Średniowieczna siedziba rycerska góruje nam miastem, sygnalizując historyczny charakter miejsca. Niezniszczony w czasie działań wojennych toczących się na początku 1945 roku, później wyremontowany, mieści obecnie Muzeum Książąt Pomorskich, spośród których najsłynniejszy był Eryk. Dzieje Eryka, króla Danii, Szwecji i Norwegii, wygnanego przez poddanych, trudniącego się piractwem rycerza, który wychował się w Darłowie i w nim dożył swych sędziwych lat, robi wrażenie na osobach słuchających oprowadzającego po zamkowych komnatach przewodnika. Bezpośrednich pamiątek po królu właściwie nie ma, ale pozostała przepiękna legenda o jego romantycznej miłości do dwórki Cecylii, którą upamiętnia złoty gołąb umieszczony w murze zamkowego dziedzińca.
Ale nie tylko zamek ma swój szczególny klimat. Także wąskie uliczki, odnowiony deptak i piękny rynek ze słynną fontanną rybaka to miła sceneria spacerów. Burmistrz Darłowa, Arkadiusz Klimowicz, zachęca do odwiedzania miasta: – Jest nam miło, że nie tylko turyści z głębi Polski doceniają Darłowo. Pracujemy nad tym, żeby przyciągać również osoby mieszkające w pobliżu, na Pomorzu. I chyba nam się udaje, bo na przykład podczas letniego festiwalu Media i Sztuka spotykałem dużo osób z Koszalina. Zapraszamy nie tylko latem. To góra trzy kwadranse jazdy samochodem! 
Wspomniany przez burmistrza Klimowicza festiwal to tylko jedna z ogromnej liczby imprez, jakie proponuje – ze szczególnym ich natężeniem w sezonie wakacyjnym – nadmorski kurort. Są to na przykład: Festiwal Filmów Skandynawskich, festiwal muzyki reggae, spotkania literackie, koncerty muzyczne. Ale również po sezonie nie ma tygodnia, by w Darłowie nie działo się ciekawego. I można zaryzykować twierdzenie, że atrakcyjnych wydarzeń jest tam nie mniej niż w Koszalinie. A o informacje o nich nietrudno znaleźć w Internecie, bo promocję w oparciu o nowe media Darłowo ma opanowaną perfekcyjnie. 

DLACZEGO DARŁOWO?
Marek Krajewski, pisarz, mistrz kryminału:
  • Trzyma się Pan w powieściach swoich miast Wrocławia, Lwowa. Mógłby Pan napisać kryminał osadzony w Warszawie?
  • Niestety, muszę mieć związek emocjonalny z miastem…
  • A o starożytnym Rzymie?
  • Mam związek emocjonalny (Marek Krajewski jest z wykształcenia filologiem klasycznym – przyp. „P”). Warszawa jest piękna i dobrze się tu czuję, ale nie na tyle dobrze, by awansowała w moim prywatnym rankingu. Są w nim trzy miasta: Wrocław, Lwów i Darłowo. Za podium już nic nie ma.
  • Darłowo?
  • Ze względu na więzy rodzinne, wspomnienia z wakacji i urodę tego nadmorskiego miasta. Oszczędziła je wojna, ma starą zabudowę, a gdyby pan pojechał tam jesienią albo wiosną i zobaczył mgłę wdzierającą się między domy, usłyszał odległe kroki na zroszonym bruku, to by pan wiedział, że jest to idealne miejsce dla kogoś takiego jak ja, kto lubi i horrory, i kryminały.
(źródło: „Rzeczpospolita” Plus Minus 18.10.2014, z pisarzem rozmawiał Marcin Kube)
Magazyn Prestiż/Koszalin, nr 9, foto: M.Burduk

wtorek, 18 listopada 2014

Przegląd Twórczości Agnieszki Osieckiej po raz pierwszy w Darłowie!


Do wzięcia udziału w konkursie zapraszamy solistów i zespoły wokalne lub wokalno-instrumentalne w wieku od 15 lat. Do wygrania są atrakcyjne nagrody pieniężne oraz udział w styczniowym finale koncertu „Odkrywamy Talenty”, który odbędzie się w darłowskim kinie „Bajka”.
Wszystkich chętnych do zaprezentowania swoich talentów serdecznie zapraszamy na przesłuchanie do Kina „Bajka” w dniu 6 grudnia od godziny 11.00. Regulamin konkursu oraz karta zgłoszeniowa dostępne są na stronie Biblioteki Miejskiej w Darłowie.